Józefa Kowalskiego spotykamy w gabinecie lekarza. Dowiaduje się on tam, że ma nowotwora złośliwego i zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Reszta książki to zatem próba podsumowania życia głównego bohatera, przemyślenia egzystencjalne, a także opisy problemów , takich jak np. prostytucja. Wyznania, napisane w pierwszej osobie są porozdzielane opisami wcześniejszego życia Józefa, które przedstawia anonimowy narrator.
Kim zatem jest sam Józef Kowalski? Z zawodu chirurg, z zamiłowania pewny siebie, arogancki i egoistyczny hedonista. Nieprzejmujący się losem otaczających go osób, kroczy przez życie szukając jedynie przyjemności i korzyści, nawet jeśli jedyna droga do ich osiągnięcia wiedzie przez cierpienie innych ludzi. Śmierć syna, odejście żony, nic nie jest w stanie zmienić jego zlodowaciałego i pozbawionego współczucia serca. Aż w końcu na horyzoncie pojawia się nieuleczalna choroba.
I tutaj drzemie banalność i przewidywalność opisywanej książki. Czytelnik od razu wie czego może się spodziewać. Zły człowiek, któremu nie straszne zbrodnie, żyjący chwilą, zachłanny i wywyższający się, realista i ateista, dla którego Bóg to jedynie idiotyczny wymysł ludzi, zostaje porażony chorobą i doznaje nawrócenia. Ten drwiący z religii człowiek zaczyna pałać do Stwórcy miłością ogromną i absolutną. A wszystko to przez fakt, że wpływa na niego śmierć papieża Jana Pawła II za którą czuje się całkowicie odpowiedzialny. I oto kolejny absurd „Wyznań zabójcy Ojca Świętego”. Początkowe wtrącenia o Karolu Wojtyle są wstawione nienaturalnie i zdawać by się mogło, że na siłę. Sprawia to wrażenie, jakby autor dopiero na końcu książki wpadł na pomysł powiązania jej z Ojcem Świętym i postanowił początek lekko przeredagować i wzbogacić o wątek z Janem Pawłem II.
Książka ta pełna jest niekonsekwencji, które ujawniają się przede wszystkim w poglądach głównego bohatera. Józef Kowalski to postać, która w każdym momencie myśli o sobie jako o kimś wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju i oryginalnym. Wszystko co robi jest na pewno lepsze od tego, co robią inni, nawet gdy mówimy o rzeczach złych. Po nawróceniu również modli się lepiej niż inni wierzący, nazywając ich płytkimi bezbożnikami. Ten sposób prowadzenia postaci zdaje się być niezwykle irytujący.
„Wyznania zabójcy Ojca Świętego” przepełnione są banalnymi stwierdzeniami dotyczącymi świata i ludzi. Nie niosą one za sobą nic, czego nie wiedziałby przeciętny czytelnik. I chociaż co jakiś czas wtrącone kolokwializmy mają sprawiać wrażenie, że książka ta jest napisana bez patetyzmu, to jednak zabieg ten nie ujmuje jej nadmuchanych frazesów.
Ratującym tę powieść elementem są rozdziały pisane przez narratora, które nie mają formy pamiętnika, a opowieści. Poprowadzone są niezwykle interesująco, a opisane w nich zdarzenia z życia Józefa Kowalskiego są opisane w zgrabny i przystępny sposób. W trakcie czytania książki czekałam na nie z niecierpliwością i byłam rozczarowana, gdy tak szybko się kończyły. Szkoda, że w ten sposób nie jest napisana cała książka, bo na pewno zyskałaby bardzo wiele. Sądzę nawet, że przy tego rodzaju fabule drobne niedociągnięcia opowieści nie rzucałyby się tak bardzo w oczy
Warto wspomnieć, że ‘Wyznania zabójcy Ojca Świętego” są literackim debiutem Wojciecha Hrehorowicza, zatem na karb braku doświadczenia można zrzucić wysunięte przeze mnie zarzuty.
I głównie z tego względu polecam tę pozycję, by można było porównać ją z kolejnymi.
Pozostaje zatem liczyć na to, że w następnej książce autor skupi się na powieści, a nie na pamiętniku.