Książka kupiona dawno temu, w latach osiemdziesiątych, i wtedy też przeczytana, zrobiła na mnie wówczas duże wrażenie. Wróciłem do niej po latach i, prawdę mówiąc, niewiele się zestarzała i ciągle mnie wzrusza. Dlaczego? Ano dlatego, że autorka pięknie pisze o uczuciach, o miłości, czułości, przyjaźni, pisze jakoś tak `duszoszczipatielno’ jest zatem kontynuatorką dobrej tradycji literatury rosyjskiej.
Rzecz jest o pracownikach Katedry Cybernetyki pewnego moskiewskiego uniwersytetu w czasach radzieckich. Może najlepsze w książce są portrety naukowców: profesora Zawaliszyna, docent Astaszowej i innych. Przedstawicieli inteligencji usiłujących żyć w zgodzie z własnym sumieniem w ciężkich czasach, ludzi nie unikających trudnych dylematów moralnych, przypominających trochę bohaterów Tołstoja. Ich życie rodzinne jest mocno powikłane, rozwody, nieślubne dzieci, adoptowane dzieci itd., ale to nic, starają się żyć przyzwoicie. Oczywiście mamy i uproszczenia, np. w książce nie ma słowa o partii, która w tamtych czasach miała olbrzymią władzę, ale powtarzam, jest to w miarę prawdziwy obraz inteligencji radzieckiej, wspaniali ludzie bywali kiedyś w ZSRR, czy są teraz w Rosji, nie wiem...
Bliska mi jest postać profesora Zawaliszyna, starego kierownika katedry, wybitnego naukowca, pod koniec życia odsuwanego na boczny tor, samotnego, oszukiwanego przez bliskich, wie o tym oszukiwaniu, ale macha na to ręką...
Poza tym znalazłem tam sporo ciekawych uwag o dydaktyce, pisze na przykład prof. Zawaliszyn: „Przez długie lata pracy pedagogicznej doszedłem do dziwnego przekonania: właściwie wszystko jedno czego się uczy. Ważne jest, JAK się uczy i KTO to robi. Pasja, zamiłowanie wykładowcy do swego przedmiotu ma wiele większe znaczenie wychowawcze niż wszelkie podawane przez niego informacje. Uczniowie znacznie więcej zyskują, słuchając entuzjasty niż erudyty – poznają bowiem piękny przykład bezinteresownej miłości.” Święte słowa...
Nie sądzę, żeby obecnie tę książkę wznowiono, ale jeśli przez przypadek na nią traficie – polecam.