„Wierzę w to, że dobrymi myślami przyciągamy dobre zdarzenia, natomiast pesymistycznym nastawieniem możemy sobie zepsuć dzień" – wywiad z Katarzyną Bester

Autor: Justyna Szulińska ·9 minut
Artykuł sponsorowany
2023-06-22 1 komentarz 3 Polubienia
„Wierzę w to, że dobrymi myślami przyciągamy dobre zdarzenia, natomiast pesymistycznym nastawieniem możemy sobie zepsuć dzień" – wywiad z Katarzyną Bester

Uwielbia pisać a research traktuje bardzo poważnie. To pewnie dlatego nie ma dla niej łatwych lub trudnych momentów podczas pisania. Jest autorką  świetnych romansów, ale thriller to też jej mocna strona. Ostatnio oddała w ręce czytelników powieść "American dream". Jesteście ciekawi o czym? - Zapraszam na rozmowę z Katarzyną Bester.

 

Gościmy Panią na kanapie po raz drugi i przyznam, że bardzo mnie to cieszy. Spotykamy się prawie rok i kilka powieści później. Nie zwalnia Pani tempa. Co się u Pani wydarzyło od czasu premiery książki “Spacer w deszczu”?


Wydarzyło się sporo, ale pozwoli Pani, że skupię się na życiu zawodowym, prywatne pozostawiając dla siebie ;). Cieszę się, że mogę ponownie „zasiąść na kanapie”. To był długi rok. Od momentu ukazania się „Spaceru w deszczu” na rynku pojawiło się pięć kolejnych książek mojego autorstwa, w tym mój pierwszy thriller, ponadto mogłam zobaczyć się z czytelnikami podczas targów książki w Krakowie, Rzeszowie i Warszawie, a także w trakcie spotkań w bibliotekach i księgarniach. Oczywiście cały czas pracowałam, co też czynię nadal, więc w ciągu najbliższych miesięcy ukażą się kolejne tytuły. Działo się, a ja lubię, kiedy dużo się dzieje.


Tak, to widać :). Thriller to coś nowego. "Tamtej nocy" jest bardzo wysoko oceniany przez czytelników. Skąd pomysł na thriller? Jak się Pani czuje w tym gatunku? Czy pisze się łatwiej, trudniej? Czy ten kryminał był dużym wyzwaniem?


Zawsze chciałam mieć swojego detektywa. Dotychczas jednak nie miałam na niego ani pomysłu, ani miejsca w planie pracy, aby wstrzelił się pomiędzy romanse, które wystukiwałam na klawiaturze. W końcu nadeszła pora i w mojej głowie powstał Aidan Winters. Cieszę się, że zbiera dobre oceny, bo pojawi się jeszcze kilka razy, więc miło mi, że czytelnicy go lubią. Czy pisze się trudniej? Nie, ale na pewno inaczej. W romansie fabuła jest niejako przewidywalna, czytelnik przeczuwa, co się wydarzy, i tego chce. Po to są romanse, aby dawać nam romantyczną historię z happy endem. Thriller ma zaskakiwać, zwodzić czytelnika, podsuwać rozwiązania, które mogą, ale nie muszą okazać się tymi właściwymi. Mam nadzieję, że mi się to udało i że drugi tom też zyska swoich fanów. Osobiście uwielbiam thrillery, dużo ich czytam, sięgam po nie też jako po gatunek filmowy. Thriller w moim wykonaniu musiał się wydarzyć  Wymagał pracy, choć nie była ona męcząca, bo zawsze interesowały mnie techniki śledcze itp., więc wieczory z książkami poruszającymi kwestie badania zwłok czy szukania śladów na miejscu zbrodni nie były dla mnie uciążliwe. Wyzwaniem było złożenie wszystkiego w całość i opowiedzenie tak, aby czytelnik do końca nie wiedział, kto zabił. Czy mi się udało? Kilka osób przyznało, że zakończenie je zaskoczyło ;).

 

Aidan Winters, bohater "Tamtej nocy", wyznaje jedną zasadę: wszystko jest możliwe i każdy jest podejrzany. A czy Katarzyna Bester ma jakąś życiową dewizę?


Nie mam jakiegoś hasła, które notorycznie powtarzam i które mogłoby być ze mną kojarzone. Mam jednak kilka przekonań, według których staram się żyć. Osobom wiecznie tłumaczącym się brakiem czasu lubię mówić, że czas zawsze jest, a od nas zależy, jak go zaplanujemy i kto/co będzie naszym priorytetem. Wierzę też, że nie ma rzeczy niemożliwych (oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, nie mówimy o lataniu bez skrzydeł lub przebieganiu przez ścianę na King’s Cross), a tylko te, których boimy się spróbować. Nie byłabym też sobą, gdybym nie podpisała się pod powszechnie znanym twierdzeniem: dom bez kota jest tylko zwykłym mieszkaniem.

 

Pani książki mają ciekawe tytuły. Kiedy zapada decyzja pod jakim tytułem będzie wydana książka? 


Dziękuję, cieszę się, że już tytuł potrafi zaciekawić  Kiedy wysyłam gotowy tekst do wydawcy, nadaję książce tzw. tytuł roboczy. Może on ulec zmianie, ale jest to konsultowane z autorem. Czasem już na początku mam poczucie, że coś mi nie gra i sama zaznaczam, że musimy nad tym jeszcze pomyśleć, ale zwykle jest tak, że na okładce widnieje dokładnie ten tytuł, który nadałam historii pierwotnie.

 

 

Kolejna Pani powieść “American Dream” to historia … No właśnie jaka to historia?


Jest to – jak to zwykle u mnie – połączenie romansu, komedii oraz jakiejś ważnej kwestii, jednak bez zbytniego dramatyzowania. Lubię nawiązywać do rzeczywistości, do problemów zwyczajnych ludzi, umieszczać moich bohaterów w sytuacjach podobnych do tych, o których gdzieś słyszałam, czytałam lub których byłam świadkiem. Chciałabym, żeby czytelnik potrafił sobie wyobrazić, że moi bohaterowie mogliby żyć obok, być jego sąsiadami, przyjaciółmi. Podobnie jest w „American Dream”. Maja ma ambicje zawodowe, chce realizować marzenia, ale jej życie uczuciowe to porażka. Podobnie jest z Benem, którego poznajemy w Nowym Jorku. Myślę, że to dzisiaj bardzo aktualne, że ludzie próbują pogodzić budowanie kariery, radzenie sobie z biznesem, rozwój zawodowy z tym, co również jest im potrzebne, czyli bliską relacją z drugą osobą. Brak czasu na rozwój lub brak czasu na miłość – wydaje mi się, że to zmora współczesności, dlatego poruszyłam tę kwestię w książce. Ben jest pracoholikiem i dlatego rozpadają się jego związki. Maja doświadczyła tego, że odnoszenie sukcesów w pracy oraz miłość na dobre i złe nie zawsze idą w parze, jest zagubiona, więc trzyma się tego, co jej zostało – obejmuje posadę w Nowym Jorku, gdzie poznaje Bena. Dwie dusze mocno zajęte swoimi sprawami, a jednak próbujące iść przez to wszystko razem. Oczywiście dorzuciłam sporo komedii, żeby czytelnik mógł się zrelaksować, pośmiać, odpocząć podczas lektury. Tym razem podzieliłam się też cząstką swojej muzykalnej duszy, umieszczając w tekście nawiązania do ubóstwianego przeze mnie Elvisa Presleya.


Czy myśli Pani, że znaczenie sformułowania "american dream" jest ciągle aktualne?


Sądzę, że przekonanie, iż każdy może odnieść sukces, bez względu na to, czy urodził się w biednej rodzinie, w miejscu bez perspektyw, bez znajomości itp., to pozytywne zjawisko i wciąż tkwi w świadomości ludzi. Równość i wolność to chyba nieśmiertelne wartości, które wielu z nas kojarzą się właśnie z Amerykanami i ich światopoglądem. Trzeba jednak pamiętać, że wszystko wymaga wysiłku, nie możemy mieć postawy roszczeniowej wobec świata, bo świat nie jest nam nic winien. Sami musimy tworzyć swój przysłowiowy American Dream, choć nie dla każdego będzie to akurat – jak dla mojej bohaterki – wyjazd do Stanów.

 

A co ze swojego światopoglądu przekazuje nam Pani w tej książce?


Na pewno sporo, choć trudno mi teraz wszystko wymienić, gdyż mimochodem przekazuję swoje poglądy za każdym razem, kiedy moi bohaterowie wypowiadają jakieś istotne kwestie, podejmują poważne decyzje, próbują wyjść z jakiejś kłopotliwej sytuacji. Myślę, że to jest nie do uniknięcia – w nich zawsze będzie cząstka mnie. Na pewno potępiam postawę Krzyśka, bo nie lubię, kiedy ktoś mówi jedno, a robi drugie. Bycie słownym jest dla mnie bardzo ważne. Ponadto chciałam pokazać, że można prowadzić satysfakcjonujące życie zawodowe, jednocześnie znajdując czas dla swojej ukochanej/ukochanego. Kluczowe jest słowo „znajdując”, bo to my jesteśmy paniami/panami naszego czasu i jeśli ktoś jest dla nas ważny, to pomiędzy wszystkimi obowiązkami zawodowymi zawsze będziemy dostępni dla drugiej osoby i gotowi do pielęgnowania naszej relacji. Uważam, że człowiek jest szczęśliwy, jeśli w każdej z tych sfer odczuwa zadowolenie. Jeśli mamy wspaniałą osobę u swego boku, ale zawodowo czujemy się wypaleni lub nie na właściwym miejscu, to będzie rzutować na naszą relację i ją psuć. W drugą stronę: jeżeli mamy udane życie zawodowe, ale jesteśmy samotni, również nie będziemy do końca usatysfakcjonowani naszą codziennością i trudno nam będzie nazwać się szczęśliwymi. To oczywiście moje poglądy, nie jakaś prawda objawiona, ktoś może czuć inaczej. Ja sama tego doświadczałam i na tej podstawie wyciągnęłam takie właśnie wnioski, a następnie wrzuciłam je do „American Dream”.


Po raz kolejny przenosi nas Pani do Nowego Jorku. Czy jest to dobre tło do powieści czy zajmuje w Pani sercu szczególne miejsce?


Nowy Jork to miejsce, które chcę odwiedzić. Nie mam listy miejsc, w które chcę pojechać. Chyba że listą można nazwać jeden punkt, to mam ;) Tym punktem jest właśnie Nowy Jork. Uwielbiam rzucać tam moich bohaterów, bo robienie researchu, oglądanie zdjęć, filmów, grzebanie w historii miasta sprawia mi przyjemność. Fascynuje mnie jego blask – tak chyba mogę powiedzieć – jego magnetyzm, ogrom, architektura, ale też tajemniczość, bo kusi, ale dopóki mnie tam nie ma, to wciąż jest dla mnie zagadką. Sporo czytam o Nowym Jorku i niezmiennie się nim zachwycam. Jeśli uda mi się postawić tam stopę, to śmiało będę mogła powiedzieć, że spełniło się moje wielkie marzenie.

 

W Pani książkach zrządzenie losu odgrywa ważną rolę? Czy prywatnie wierzy Pani tzw. przypadki, które całkowicie zmieniają nasze życie?

 

Trudno mi powiedzieć, czym właściwie jest przypadek, bo jeśli odgrywa tak ważną rolę, to czy rzeczywiście jest przypadkiem? A może światem rządzi jakaś transcendencja, los, bóstwo i tak naprawdę nic nie dzieje się bez powodu? Nie mam odpowiedzi na te pytania, więc kwestię przypadkowości pozostawiam nierozstrzygniętą. Prywatnie wierzę w decyzje i ich konsekwencje, ale wierzę też w to, że dobrymi myślami przyciągamy dobre zdarzenia, natomiast pesymistycznym nastawieniem możemy sobie zepsuć dzień. Jestem gdzieś pomiędzy twardym stąpaniem po ziemi i racjonalizowaniem działania a wiarą w pozytywną energię, która pozwala radzić sobie w gorszych chwilach.

 

 

Czy chętnie zobaczyłaby Pani ekranizację którejś ze swoich książek? Jeśli tak, to która by to była?


Czy któryś autor odpowiedział kiedyś, że nie chciałby widzieć ekranizacji swojej powieści?  Pewnie, że bym chciała! Nie ma znaczenia, której, bo wszystkie są dla mnie jednakowo ważne. Byle tylko żaden z bohaterów nie był ubrany na różowo i fioletowo – nie znoszę tych kolorów ;).


A jak jest z audiobookami? Wiemy, że w zabieganym świecie to świetny sposób by dotrzeć do odbiorców. Ciekawi mnie czy ma Pani wpływ na to, kto czyta Pani książkę?

 

Z tym wpływem bywa różnie, ale obecnie tak, ostatnie audiobooki były wcześniej omówione, co mnie cieszy, bo jako autor chcę brać udział w „rozpowszechnianiu” swojej książki, a ponadto jest to w moim odczuciu taki szacunek ze strony wydawcy, za co jestem bardzo wdzięczna. Staramy się dopasować głosy tak, aby nie tylko w przyjemny sposób interpretowały tekst, ale ja – ze swojej strony – chcę, aby pasowały do postaci. Przykładowo jeśli bohaterka jest lekko roztrzepana i romantyczna, to nie może brzmieć zbyt poważnie i spokojnie. Od razu czuję, czy głos pasuje, czy też nie. W końcu to ja znam moich bohaterów najlepiej ;).

 

Czy słuchała Pani kiedyś którejś ze swoich powieści i jakie to wzbudziło emocje?

 

Jeśli chodzi o słuchanie własnych książek, to przyznaję bez bicia, że przesłuchuję tylko kilka minut, aby sprawdzić, jak poradzili sobie lektorzy i czy rzeczywiście fajnie to brzmi. Jasne, że to ogromna radość, że został nagrany audiobook, ale kiedy to następuje, zwykle jestem myślami już w innej historii i nie wracam do poprzedniej. Ja już tę książkę czytałam ;). Słucham chwilę, to mi wystarcza, a potem pędzę dalej, do nowej opowieści, którą być może za kilka czy kilkanaście miesięcy też ktoś przekuje w audiobook.

 

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Justyna Szulińska

× 3 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@monia04101997
@monia04101997 · 11 miesięcy temu
Książka wydaje się bardzo interesująca i wywiad zachęca do wpisania jej na listę "Do przeczytania".
× 1
© 2007 - 2024 nakanapie.pl