Juliusz Yulo Rafeld

Autor 9 czytelników
Zostań fanem autora: × 1
7.3 /10
4 oceny z 1 książki,
przez 4 kanapowiczów
Inżynier skażony sztuką – to jedna z ocen autora, który po latach okazjonalnych działań w zakresie muzyki i poezji, w dość zaawansowanym wieku wkracza na pole sensacyjnej prozy. Z pomysłem na serię opowiadań, w których czytelnik może dzielić z autorem fascynację zdecydowanej walki dobra ze złem, choć w niekonwencjonalny i zastępczy do oficjalnego sposób.

Książki

Druga szansa
Druga szansa
Juliusz Yulo Rafeld
7.3/10

„Druga szansa” Juliusza Yulo Rafelda to kontynuacja cyklu sensacyjnych opowiadań zapoczątkowana przez „Podwójny blef”. Trzy kolejne historie, w których dwójka przyjaciół, wchodzi w paradę bandytom wyk...

Cytaty

Zamyślił się na moment, lecz zaraz podjął na nowo. - Przecież wszystkie długi praktycznie odpadają, bo je wykupił. Jaki głupi palant! Naprawdę jest szansa, że go wyeliminują na długo? - Z tego co zaprezentowali, mogę się nawet założyć. - Jeśli się spełni, Gieniu, to czeka nas dobra przyszłość – Mosur wstał i podłą rękę Narowemu, którą ten powoli i z widoczną dozą niepewności uścisnął.
W przedziale pociągu siedziały dwie osoby, jedna przy oknie, druga przy wejściu, po przeciwnej stronie. Upłynęło kilka minut od odjazdu z Warszawy Centralnej i za oknem pojawiły się zabudowania przedmieść stolicy. Końcówka maja była wręcz upalna, lecz temperatura w wagonie była na szczęście sporo niższa od prawie trzydziestu stopni na zewnątrz. Trzy dychy w cieniu o piątej po południu – niesamowite.
Tego wieczoru Art przejeżdżał obok i na widok gości przed wejściem naszła go ochota na krótki powrót do przeszłości. Znalazłszy się w środku szybko zorientował się, że powrót będzie bardzo krótki; zarówno nowoczesny wystrój jak i atmosfera zmieniły pomieszczenie z klubowego w lokal rozrywkowy. Zajął jednak miejsce przy jednym ze stolików w bocznej nawie, by wypić spokojnie jedno piwo. Nadzieja, że usłyszy któryś z dawnych przebojów szybko minęła. DJ Roman serwował prawie wyłącznie aktualne kawałki czegoś, co w lakonicznych zapowiedziach nazywał muzyką house. Czyli basowe łup-łup-łup. Nie dla mnie – pomyślał.
Obserwatorzy, siedzący w oddalonej o ponad sto metrów terenówce Opla, odłożyli jednookularowe lornetki. - No, to za kwadrans możemy zaczynać. Pewnie nie został sam, ale myślę, że najwyżej zostawił sobie jednego – Art spojrzał na siedzącego obok przyjaciela. Tom pokiwał głową.

Komentarze