autorem tekstu jest Dariusz Domagalski, autor książki "Vlad Dracula, która właśnie trafiła do sprzedaży.Zanim prawda włoży buty, kłamstwo obiegnie ziemię.Mark TwainW roku 1463, gdy sztuka drukarska dopiero raczkowała, wyszła mała, zaledwie sześciostronicowa broszura „Opowieść o wojewodzie Draculi”. Na okładce widniał portret głównego bohatera, strasznego tyrana, który swoim okrucieństwem przewyższał takich zwyrodnialców jak Herod, Neron, Dioklecjan. Lista cierpień i tortur, jakie ów wojewoda zadał Turkom, Sasom, Cyganom, jest imponująca i czyni z niego jednego z największych oprawców w dziejach ludzkości.
Czy aby na pewno?
W broszurze znajdziemy opis najazdu Vlada Draculi na saski Braszów, gdzie dokonał strasznych rzezi, grabieży i gwałtów. „Opowieść o wojewodzie Draculi”, będąca w istocie pamfletem oczerniającym głównego bohatera, powstała na podstawie relacji transylwańskich kupców, którzy nie darzyli sympatią hospodara wołoskiego.
Vlad Dracula był dalekowzrocznym władcą i chcąc rozwinąć ekonomicznie swój kraj, nadał trzem miastom Wołoszczyzny prawo składu i przymusu drogowego. Oznaczało to, że kupcy z Braszowa i Sybina, przejeżdżając tamtędy, musieli zatrzymać się i wystawić na sprzedaż swój towar. Jednak oni nie przestrzegali praw ustanowionych przez hospodara wołoskiego. Nic więc dziwnego, że w odwecie najechał ich miasta.
Z pamfletu dowiadujemy się, że więźniowie tyrana byli ćwiartowani, obdzierani ze skóry, obcinano im uszy, nosy, kończyny lub gotowano żywcem w olbrzymich kotłach. Jeśli jednak porównamy tortury stosowane przez Draculę z przepisami transylwańskiego prawa, to okaże się, że dla Sasów stosował jedynie kary przewidziane w ich własnym prawie. Kodeksy te zrównywały kupca, który nie stosował się do praw handlowych i celnych, do zwykłego bandyty. A słynne nabijanie na pal, było jedynie odmianą zachodnioeuropejskiej kary śmierci wykonywanej poprzez łamanie kołem, spalenie na stosie lub utopienie. Tak więc, pod względem okrucieństwa wołoski książę nie odbiegał od standardów europejskich.
W broszurze znajdziemy wzmiankę o tym, jak Vlad Dracula zaprosił na wykwintną ucztę nieprzychylnych mu bojarzynów, a gdy ci najedli się już i napili, zostali wymordowani przez jego gwardię. Ale musimy pamiętać, jakie to były za czasy. Morderstwa, otrucia, okaleczenia wrogów politycznych były na porządku dziennym. Na usprawiedliwienie można dodać, że owi bojarzy niegdyś dopuścili się zdrady, w wyniku której śmierć ponieśli ojciec i brat Draculi.
W pamflecie znajduje się epizod z konkubiną hospodara, która powiedziała, że spodziewa się dziecka, żądając, żeby Dracula się z nią ożenił. Ten, podejrzewając, że kobieta łże, rozpłatał ją aż do piersi, żeby to sprawdzić. Scena przypomina śmierć Agrypiny i oględziny jej brzucha dokonane przez Nerona. Zatem mamy do czynienia z oczywistym zapożyczeniem i iście propagandowym kłamstwem.
Za to na pewno miało miejsce nabicie na pal dwudziestu tysięcy tureckich jeńców. W roku 1462 sułtan Mehmet II Zdobywca zebrał potężną armię, która mogła zagrozić całej południowej Europie. Przekroczył Dunaj, wtargnął na Wołoszczyznę i tutaj natrafił na zaciekły opór. Vlad Dracula zdając sobie sprawę, że nie ma szans w otwartej konfrontacji z Turkami, wybrał wojnę podjazdową. Z jego rozkazu palono zbiory, osady, zatruwano studnie i zbiorniki wodne, co utrudniło sułtańskiej armii marsz w głąb kraju. Ponadto lekka jazda wołoska cały czas gnębiła osmańskie wojska nagłymi, nocnymi atakami. Jeden z nich o mały włos nie zakończył się pojmaniem lub zabiciem Mehmeta. Niestety, żołnierze Draculi pomylili namioty i sułtan zdążył zbiec. Powrócił do obozu dopiero, gdy Turcy odparli wroga.
Vlad Dracula wraz z niedobitkami schronił się w Târgovişte i tutaj zorganizował najeźdźcom specjalne powitanie. Na rozciągającej się przed miastem równinie nabił na pal dwadzieścia tysięcy tureckich jeńców. Widok rozkładających się ciał pobratymców, rozszarpywanych przez padlinożerne ptaki, wzbudził przerażenie w sercach Turków. Sułtan nakazał natychmiastowy odwrót.
Wyparcie sił osmańskich z Wołoszczyzny należy uznać za wielki sukces Vlada Draculi, a nabicie na pal jeńców za element wojny psychologicznej. Prawdopodobnie Osmanowie po zdobyciu Wołoszczyzny ruszyliby dalej na Węgry, a potem niczym zaraza rozprzestrzeniliby się po całej Europie. Zatem dzięki okrucieństwu wołoskiego hospodara Europa, przynajmniej na razie, mogła odetchnąć z ulgą.
Vlad Dracula to również obrońca chrześcijaństwa, samotnie prowadzący krucjatę przeciw muzułmańskim najeźdźcom. Król Węgier Maciej Korwin zaangażowany był w tym czasie w konflikt z Fryderykiem III, a inni europejscy władcy nie byli jeszcze świadomi zagrożenia, jakie stanowi Imperium Osmańskie. Dlaczego zatem w pamflecie obdzierano go ze czci i wiary, przyrównując do demona?
Wytłumaczenie jest proste. Dracula był wyznania prawosławnego i nie darzył sympatią Kościoła Katolickiego, który usiłował przyciągnąć na swoje łono ludy zamieszkujące Wołoszczyznę. Na drugą stronę Karpat co rusz wysyłano kaznodziejów groźbami nawracających na katolicyzm poddanych wołoskiego księcia. To mu się nie podobało. Przyłapanych na tym kaznodziei wyrzucał na zbity pysk ze swojego kraju.
Vlad Dracula – tyran, okrutnik, prześladowca saskich kupców, Turków, katolików i może na tym skończyłoby się robienie czarnego PR temu wołoskiemu władcy, gdyby nie Bram Stoker. Otóż ten księgowy, dotychczas stąpający twardo po ziemi, miał kiedyś sen. Śniło mu się, że goni go olbrzymi krab wymachujący szczypcami i to zainspirowało go do napisania powieści o wampirze. Dziwne, bo taki sen przybliża bardziej do prozy H.P. Lovecrafta lub Gyua N. Smitha, ale Bram Stoker sobie tylko wiadomym sposobem skojarzył go z wampirem.
Pewnego deszczowego dnia 1890 roku w bibliotece miejskiej natrafił na wzmiankę o Draculi. I tak to się zaczęło. Stoker zapożyczył sobie imię władcy Wołoszczyzny i uczynił z niego tyrana, okrutnika, a w dodatku wampira – istotę demoniczną, niemalże nieśmiertelną, przerażającego potwora żywiącego się ludzką krwią.
Dracula szybko stał się postacią elektryzującą całe pokolenia czytelników, powieść wielokrotnie wznawiano, przetłumaczono na niemal wszystkie języki świata i jakby tego było mało, w przyprawianiu „gęby” wołoskiemu władcy w sukurs przyszło kino. Najpierw Wilhelm Murnau nakręcił film „Nosferatu, symfonia grozy”, opowiadający o wampirzym księciu. Główną rolę zagrał groteskowy Max Schreck, o którym krążyły legendy, że był prawdziwym wampirem.
Za prawdziwego wampira usiłował uchodzić Bela Lugosi, kilkukrotny odtwórca roli Draculi. Filmowe kwestie wypowiadał z charakterystycznym węgierskim akcentem, przed kamerami stroił miny z obowiązkowym wytrzeszczem oczu, które przed osiemdziesięciu laty przerażały widzów, a obecnie wywołują jedynie salwy śmiechu. Również Klaus Kinski grający wampira w filmie Wernera Herzoga, łysy, chudy, odpychający, ze sterczącymi uszami, nijak się miał do prawdziwego wizerunku Draculi. Najlepiej prezentował się Gary Oldman w filmie Coppoli, szczególnie w scenie, gdy odziany w zakrwawioną zbroję płytową, wbija miecz w krzyż, ogłaszając tym samym nieposłuszeństwo wobec Boga.
W książkach, komiksach, filmach, grach komputerowych, tekstach piosenek, tysiąckrotnie nawiązywano do postaci Vlada Draculi. Z dalekowzrocznego władcy, sprawnego polityka, rycerza walczącego o wolność i wiarę, uczyniono krwiożerczą bestię, potwora, wampira. Sasi wykorzystali wynalazek jakim był druk, żeby oczernić swojego wroga. Na początku propaganda miała zasięg lokalny, ale kilka wieków później za sprawą książki Stokera, a potem filmów znana już była na całym świecie. Pokazuje to jak potężną bronią są słowa, które potrafią zniszczyć reputację człowieka na całe stulecia. Ciężko będzie teraz przywrócić dobre imię Vlada Draculi, bo prawdziwe są słowa Twaina, że zanim prawda włoży buty, kłamstwo obiegnie cały świat.