- Ja podkorbił? Ja podkorbił? - równie głośno odpierał zarzuty niejaki pan Gęstobrzuszek.- A pan, pan. Przed chwilą wystrugałem tu dwa brzozowe kołeczki. Akurat takie, żeby przybić tą małą deseczkę nad główną sceną. I po co, żeby na tej deseczce lampionik powiesić. No, a teraz co?- Kołeczek był jeden. - Pan Gęstobrzuszek aż podskoczył.- Dwa były! Dwa! Sam wystrugałem i sam policzyłem - zaperzał się z kolei pan Żarłopiórek - już nie mówiąc o niejakich trzech grzybkach mchowych, które przyniosłem sobie na drugie śniadanie i też ich jakoś znaleźć nie mogę.- Czy pan coś sugerujesz? - Pan Gęstobrzuszek podparł się pod boki.- A czy pan sądzisz, że ja do trzech policzyć nie potrafię? - Pan Żarłopiórek również podparł się pod boki.- Panie szanowny, czy pan wiesz, gdzie ja mam pańskie grzybki mchowe?- A owszem, owszem. W pańskim własnym najedzonym brzuszku.- W moim własnym najedzonym brzuszku? Nie dowierzam własnym uszom! - krzyczał pan Gęstobrzuszek, nie dowierzając własnym uszom.- Panowie, panowie. Ależ dajcie spokój, panowie - wtrącił się Komaromiodnik, który, jak się okazało, stanął niepostrzeżenie pośrodku całej swady. - Przecież razem to wszystko budujemy. I tą scenę, i krzesełka w rzędach dla gości. Nie warto przecież kłócić się o takie nieważności.