Dając świadectwo nędzy i wytrwałości współczesnej Kuby, niniejsza powieść jest kroniką nieszczęśliwych kolei losu Pedro Juana, byłego dziennikarza żyjącego z dnia na dzień, na poły zniesmaczonego a na poły zafascynowanego dnem, w którym się pogrążył. Podobnie jak u wielu jego sąsiadów, egzystujących w rozpadających się, niegdyś wytwornych apartamentowcach, ciągnących się przy plażach Hawany (i ich co rusz gdzie indziej hałaśliwej promenady, El Malec?n), noce i dnie Pedro Juana uległy jakby zawężeniu wskutek tak zwanych osobliwych czasów - surowej recesji, która pojawiła jako następstwo upadku Związku Radzieckiego - do nieustannej szarpaniny, czym by tu wypełnić żołądek, i dającej zapomnienie pogoni za seksem. Przebierając odpadki, handlując na drobną skalę marihuaną bądź towarami z czarnego rynku, usuwając z ulic niepożądanych ludzi, kurwiąc się, żebrząc, poświęcając się dla santos, Pedro Juan ociera się wciąż o widmo głodu, zawsze jednak obserwując swoich przyjaciół i kochanki, nieznajomych na ulicach, ich cierpienia i ich kombinacje, jak przeżyć kolejny dzień. Nie bawi się w sentymenty, drwi, a jednak jego spojrzenie pełne jest współczucia i zrozumienia.