Kupiłam tę książkę w trakcie czytania "Moich Ewangelii" Schmitta. Wracając z nią do domu postanowiłam przeczytać pierwszą stronę,kilka linijek...żeby zobaczyć czy narracja mi odpowiada..i wsiąkłam...już jej nie odłożyłam, aż do ostatniej strony. Muszę przyznać, iż dawno nie czytałam książki, która mnie aż tak poruszyła. Książka opowiada o upośledzonej dziewczynce - Agatce (brutalnie nazwanej przez jej ojca "chwastem") i jej mamie - Hannie. Towarzyszymy kobiecie w jej ucieczce z domu od okrutnego męża i bezwzględnej teściowej. Mąż Hanny i jego matka nigdy nie akceptowali niepełnosprawnej Agatki, wstydzili się jej, a wręcz nienawidzili ją. Przez 16 lat Hania i jej córka przeżywały w domu piekło, były poniżane, upokarzane, odmówiono im prawa do normalnego życia. Uznano za inne - czyli za gorsze, nie zasługujące na miłość, szacunek, ciepłe słowo czy nawet na jedzenie. Hania postawia uciec z domu z córką, wyjechać do Zakopanego, spędzić kilka spokojnych i szczęśliwych miesięcy, dać Agatce namiastkę szczęścia, aby następnie zakończyć życie razem z córką. Czytelnik ma wgląd w myśli bohaterki, wie jakie kierują nią pobudki, zna jej rozterki. W powieści oprócz cierpienia i smutku, pojawia się jasne światełko nadziei w postaci niewidomego Janusza. Czy istnieje wytłumaczenie dla matki, która zabija swoje dziecko? Czy można zrozumieć co nią kieruje? Dlaczego tak łatwo nam potępiać innych, krytykować, oceniać? Uważamy się za tolerancyjnych, ale czy ta tolerancja dotyczy, także osób nam najbliższych? Powieść Iwony Banach naprawdę daje do myślenia. Polecam wszystkim!!