Fragment: — Jeszcześ w łóżku? — gorszył się oficerek, wszedłszy do marnego pokoiku trzeciorzędnego hotelu, przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie.
— Choryś? Lumpowałeś? Kij czort?
— Zasnąłem późno — usprawiedliwiał się zaspany. —- Taki rejwach w tej budzie. Odsłoń okno, Piotrusiu — dokuczył mi smętny widok rolety, po której obserwowałem błądzący mętnym cieniem szary świt, a nawet już światło dzienne. Podła noc!
— Mówisz wciąż niby przez sen! — zauważył gość, czyniąc zadość prośbie.
— Odurzony jestem. Myślałem, wspominałem... Młodość, życie na kresach, słoneczne życie. Potem, bezpośrednio po maturze, wprost z ławy szkolnej, wstąpiłem do wojska — jako tak zwany „ochotnik“ — nęciły smarkacza szabelka i koń. Djabli nadali — wybuchła wojna! Mogłem odroczyć chwilę rozpoczęcia krwawej żołnierki... Aż tu — z miejsca — ten wschdnio-pruski zwarjowany rajd..
— Choryś? Lumpowałeś? Kij czort?
— Zasnąłem późno — usprawiedliwiał się zaspany. —- Taki rejwach w tej budzie. Odsłoń okno, Piotrusiu — dokuczył mi smętny widok rolety, po której obserwowałem błądzący mętnym cieniem szary świt, a nawet już światło dzienne. Podła noc!
— Mówisz wciąż niby przez sen! — zauważył gość, czyniąc zadość prośbie.
— Odurzony jestem. Myślałem, wspominałem... Młodość, życie na kresach, słoneczne życie. Potem, bezpośrednio po maturze, wprost z ławy szkolnej, wstąpiłem do wojska — jako tak zwany „ochotnik“ — nęciły smarkacza szabelka i koń. Djabli nadali — wybuchła wojna! Mogłem odroczyć chwilę rozpoczęcia krwawej żołnierki... Aż tu — z miejsca — ten wschdnio-pruski zwarjowany rajd..