Przez zdarzenia, które wydarzyły się pod koniec „Znaku Ateny” fabuła „Domu Hadesu” podzielona jest na dwie części, czyli dwie osobne wędrówki. W pierwszej z nich towarzyszymy Percy'emu i Annabeth. Ich podróż odbywa się głęboko pod powierzchnią ziemi, w samym Tartarze. Czy uda im się wydostać z domu potworów? Druga wędrówka ma miejsce ponad powierzchnią ziemi na statku Argo II na którym znajduje się reszta z siódemki półbogów. Cel obu wypraw jest taki sam – dostać się do Wrót Śmierci i udaremnić potworom odradzanie się w świecie śmiertelników. Czy dadzą radę?
Autor miał wenę. Bez niej nie dałby rady stworzyć prawie 600 stron! Ta grubość słusznie mnie trochę przeraziła. Książka nie ciekawiła mnie przez całą swoją długość. Trafiły się nudniejsze fragmenty. Dość często odkładałam ją na dłużej. To nie znaczy, że nie trzymała mnie w napięciu. To co to nie. Jednak jego poziom nie był tak duży jak w innych powieściach autora. Powiedziałabym, że było ono na umiarkowanym poziomie.
Przejdźmy do bohaterów. Są oni świetnie wykreowani oraz tak samo dobrze rozbudowani. Każdy przeszedł wewnętrzną przemianę oraz pokazał na co go stać. Rozwinięte zostały także relacje między postaciami. Autor wyjawił na stronach tej książki kilka ich sekretów, z czego kilka mnie zdziwiło. I to pozytywnie! Nie spodziewałam się, że Rick Riordan wprowadzi taki wątek do swoich powieści. Dałam za to pisarzowi kolejnego plusa. Kolejnego plusa dałam za to, jak genialnie został skonstruowany świat podziemia. Panował tam duszny, ciężki klimat i gęsta atmosfera. Z każdej strony nadchodziła cała masa potworów, gotowa zaatakować bohaterów. Mówiąc krótko – wyszło genialnie!
Za to minus należy się za zbyt piękne zakończenie. Przy tym co działo się na końcu poprzedniej części, końcówka „Domu Hadesa” wyszła wręcz cukierkowo.
Czwarty tom „Olimpijskich Herosów” jest książką dobrą, ale tylko dobrą. Fanom Ricka Riordana powinien się spodobać.