Ojej - nigdy nie polubimy się z Kazuyą. Jest ciemny, jak zgniła marmolada. Nie rozumie kobiecej psychologii, zachowuje się jak skończony idiota bez rozumu, jakby nigdy nie miał styczności z dziewczyną. Panny przebijają tego gamonia - mają więcej oleju w głowie, działają, a nie bezmyślnie uciekają od problemów czy bliższych kontaktów. Co za czasy, żeby faceci nie potrafili przyznać się, że chcą zerwać kontakt. Co za słabeusze! Autor, zamiast piętnować zachowania - poprzez żart powiela stereotypy o chłopkach, którzy nie potrafią rozmawiać z płcią przeciwną. Na plus postać Ruki, która stara się wyprostować sytuację, nie ucieka od odpowiedzialności, bo pragnie być z Kazuyą (dziewczyno, uciekaj!, zatoniesz razem z nim, co ona w nim widzi?!). Drugi plus: zabawne cameo dziewczyny na telefon o imieniu Sumi, która jest nieśmiała, ale śliczna z twarzy, więc mężczyznom wystarcza jej uroda. Seria zmierza donikąd, po co to czytam?