Opinia na temat książki Dziewczyny z Wołynia

@OutLet @OutLet · 2019-12-30 15:22:04
Przeczytane Biblioteka
Historie opowiedziane przez bohaterki tej książki przerażają na wiele sposobów. Najpierw, co oczywiste, całym bestialstwem dokonywanych zbrodni – nie tylko samym faktem zabijania, ale też poprzedzającymi go psychicznymi i fizycznymi torturami. Trudno sobie wyobrazić, czego doświadczyły i co widziały te kobiety oraz wszyscy inni Polacy z Wołynia, których one są głosem. Trudno to opisać, a jednak dziewięć z nich swoją historię opowiedziało, w imię zachowywania pamięci i obowiązku przekazywania jej następnym pokoleniom. Mimo bólu wciąż żywych, prześladujących je wspomnień zdecydowały się na to. Wielka odwaga. Wielki szacunek dla Nich.
Drugi powód przerażenia to fakt, że ludzie przez lata mieszkali obok siebie i ze sobą zgodnie i przyjaźnie, bywali u siebie w domach w dni powszednie i z okazji świąt, pomagali sobie nawzajem, razem żyli i pracowali. Jedyną różnicą było to, że po wspólnej drodze na niedzielną mszę przedstawiciele różnych nacji rozchodzili się do swoich świątyń – kościołów, synagog i cerkwi. Wystarczyło jednak zasiać ziarno zbrodniczej ideologii, by dotychczasowi sąsiedzi podzielili się na katów i ofiary. Wówczas nie było już świętych miejsc – ani bezpiecznych, w których można byłoby się schronić. Nie było ludzi, którzy z jakichś względów kwalifikowaliby się do ocalenia. Nie było dnia, o którym można byłoby powiedzieć – nie, dziś nie zaatakują. I okrutny absurd: wcześniejsze bardzo dobre relacje między ludźmi spowodowały, że wielu Polaków nie zdecydowało się uciec mimo realnego zagrożenia i ostrzeżeń. Nie mieściło im się w głowach, że żyjąc uczciwie i serdecznie z innymi, mogą doznać od nich zła, tak wielkiego zła. Jak bardzo się pomylili!
I z tego wynika trzecie przerażenie. O zbrodni wołyńskiej milczano przez kilkadziesiąt lat. Czy kolejne kilkadziesiąt musi minąć, zanim zostanie należycie upamiętniona? Ocalałe bohaterki z wielkim żalem opisują, gdy już jako starsze osoby odbywały podróże do swoich rodzinnych miejscowości i walczyły o postawienie czasem tylko zwykłego krzyża w miejscach kaźni. Napotykały opór ukraińskich władz, a od najstarszych mieszkańców Ukrainy często słyszały „Po co oni tu przyjeżdżają, te Polaki? Szkoda, że nie wybili ich wtedy do nogi”. Wcześniej wspomniany podział trwa do dziś, o czym dziewczyny z Wołynia także mówią. Nie wierzą w polsko – ukraińskie pojednanie. Trudno uwierzyć, skoro polski prezydent odmawia objęcia patronatem uroczystości organizowanych przez Stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu. Trudno, bo, jak mówi pani Alfreda – „Niestety, pamięć o naszych zgładzonych rodzinach złożono na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą”, „A młodzież ukraińska uczy się na lekcjach historii, że było odwrotnie. Że to Polacy wymordowali bezbronnych Ukraińców”.
Jeszcze jedno przerażenie splata się z poczuciem straty przepięknej krainy, jaką był Wołyń. Dla bohaterek była to baśniowa, cudowna, zielona kraina szczęśliwego dzieciństwa. Dla ich rodziców miejsce na ziemi, w którym na dobre chcieli zapuścić korzenie, życiowa przystań. Dla jednych i drugich Arkadia. Zadbane domy i budynki gospodarskie padały łupem mordujących Ukraińców, którzy często natychmiast po dokonaniu rzezi na mieszkańcach rozkradali, co się dało albo wprowadzali się w obejścia. Wołyń bezpowrotnie utracony zachował się jedynie we wspomnieniach. Dziewczyny opisują go tak malarsko i wyraziście, bo to przeważnie jedyne, co im z sielskiego, brutalnie przerwanego dzieciństwa zostało.
Do książki dołączona jest mapka dawnego województwa wołyńskiego. Możemy na niej odnaleźć miejscowości, z których pochodziły i z których uciekały bohaterki. Między innymi wieś Zasmyki, słynącą ze zorganizowanego oporu, jaki stawili Polacy ukraińskim bestiom. Było to miejsce, do którego przybywali mieszkańcy okolicznych miejscowości, by się schronić. „Zasmyki były solą w oku banderowców” (słowa mieszkanki, pani Janiny) – jeden atak, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 1943 roku, udało się odeprzeć. Drugi, który nastąpił trzy tygodnie później (Ukraińcy sprzymierzyli się z dobrze uzbrojonymi i zmotoryzowanymi Niemcami) – już nie. Albo Kisielin, gdzie w kościele, w trakcie mszy podczas wołyńskiej krwawej niedzieli (11 lipca 1943) dokonano jednej z największych rzezi. I wiele innych takich miejsc, które stały się zbiorowymi mogiłami.
Na koniec chciałabym odbiec trochę od tematu i zacytować obszerny fragment wspomnień Janiny, dziewczyny z Wołynia, która w książce przedstawia swoją historię jako czwarta z kolei. Przytaczam go po prostu dlatego, że całkowicie się z nim zgadzam. Pani Janina mówi tak: „Złożyłam przysięgę. Stałam się pełnoprawnym członkiem Armii Krajowej. Żołnierzem. Przyjęłam pseudonim <>. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Jeden z najważniejszych momentów w życiu. Dla nas, dla młodzieży z tamtych lat, taka przysięga znaczyła naprawdę wiele. To, że tylu młodych ludzi w czasie wojny działało w konspiracji, nie wynikało z obowiązku, ale z potrzeby serca. Wszyscy się do tego garnęliśmy. Było to spełnienie naszych marzeń. Byliśmy dziećmi Drugiej Rzeczypospolitej. Wychowani w patriotycznych domach i szkołach przez świetnych przedwojennych nauczycieli. Kochaliśmy ojczyznę, którą stawialiśmy na pierwszym miejscu. Wyznawaliśmy takie staromodne wartości jak solidarność, umiłowanie wolności, chęć niesienia pomocy bliźnim czy obrona słabszych. Dla tych wartości gotowi byliśmy na najwyższe wyrzeczenia i poświęcenia. Dobro własne znajdowało się na szarym końcu. Mówię to z prawdziwym bólem serca, ale obawiam się, że współczesna młodzież myśli w zupełnie innych kategoriach”.
I po tych słowach, które są głęboko prawdziwe, nie mam już nic do dodania.
Poza tym, że „Dziewczyny z Wołynia” to książka, której nie można nie przeczytać.
Ocena:
Data przeczytania: 2018-08-23
× 2 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Dziewczyny z Wołynia
Dziewczyny z Wołynia
Anna Herbich
9.1/10
Seria: Prawdziwe historie

Dzieci przetrwały rzeź. Teraz opowiadają historię zamordowanych rodziców i dziadków. Rozalia miała osiem lat, gdy schowana w piwnicy słyszała ostatnie słowa umierającej matki i siostry. Zofia pamięta ...

Komentarze

Pozostałe opinie

Najlepsza z serii „Dziewczyn z …”. Najbardziej szokująca i brutalna. Przeżyłam ją i odchorowałam. Może dlatego, że o rzezi wołyńskiej wiedziałam dużo mniej, niż o tematach pozostałych książek autorki...

EK
@EwaK.

Przerażające historie, które bardzo mocno oddziałują na wyobraźnię i emocje... Jednocześnie ciężko uwierzyć w to że ludzie potrafią innym ludziom zgotować taki los...

@helena610@helena610

Wstrząsająca, prawdziwa do bólu, trzeba pamiętać o takich historiach, choć trudno uwierzyć,że mogły wydarzyć się naprawdę . Lektura obowiązkowa !

© 2007 - 2024 nakanapie.pl