Wydawnictwo Filia zafundowało mi wycieczkę poza moją strefę komfortu, ofiarowując mi jako książkę niespodziankę "Esesmankę" Jarosława Molendy.
Z historiami na faktach bywa różnie, a wszystko zależy od piszącego. Nawet najciekawsze życie nieumiejętnie opowiedziane nie wybrzmi, jak powinno, nie poruszy, nie wzbudzi emocji, gdy zawiedzie język i styl.
A jak było w tym przypadku?
Moje obawy okazały się bezpodstawne, bowiem opowiedzenia historii Hildegard Lächert podjął się Polski pisarz i publicysta Jarosław Molenda, autor specjalizujący się w powieściach na faktach.
Wysoko cenię książki o czasach wojny, uważam, że są ważne i potrzebne, sprawiają, że pamięć o ofiarach jest wciąż żywa.Jednak z powodu przynależności do WWO zaczęłam ich unikać, bowiem ich lektura kosztuje mnie zbyt wiele emocji i zdrowia — przeważnie kończy się długotrwałą migreną. Wśród tych powieści tylko jedna traktowała o życiu obozu i tak bardzo mną wstrząsnęła, że zdecydowałam nigdy więcej po takowe nie sięgać. Wiedziałam więc, że czeka mnie prawdziwa przeprawa.
Książka została wzbogacona dużą ilością zdjęć a całość spisana rzeczowym, reporterskim językiem, który spowodował u mnie tak duży natłok negatywnych emocji, że pojawił się bunt: dlaczego czytam o bestii, podczas gdy tyle jej ofiar pozostaje bezimiennych?!
Hildegard Lächert "Krwawa Brygida", "Tygrysica" bezwzględna strażniczka obozowa. Bestia w ludzkiej skórze.