W ciągu jednej chwili cmentarz zamienił się w kłębowisko ognia i dymu, w którym ludzie byli rażeni odłamkami żelaza, drewna z rozbitych jaszczy i kamienia z pokruszonych nagrobków. 3 pułk z Massachusetts w popłochu opuścił stanowiska za cmentarnym murem; żołnierze przeszli na jego drugą stronę, zwróconą do nieprzyjaciela, która wydała im się mimo to bezpieczniejsza. Gen. Adalbert Ames, który po Barlowie objął dywizję XI korpusu, i szef artylerii korpusu płk Wainwright siedzieli na murze i z zainteresowaniem patrzyli, jak jeden z pocisków wbił się w grunt o sześć jardów przed nimi i rył ziemię, zbliżając się ku obu oficerom.
Pocisk zatrzymał się przed nimi i nie wybuchł. ..Potem dotarło do mnie, jak obojętny staje się człowiek wobec niebezpieczeństwa. kiedy się przyzwyczai do latających kul armatnich, nawet czuje, że są nieszkodliwe" — napisał Wainwright.