'' Wiem, że w młodości człowiek kieruje się ideałami, ale rzeczywistość skutecznie z nich leczy. Mówi to panu ktoś, kto też był idealistą i w bolesny sposób te złudzenia stracił. Lepiej samemu od początku z nich zrezygnować. - Przecież to cynizm -. Tak. Jedyna filozofia, która pozwala w naszej rzeczywistości przeżyć ''
Rewelacyjnie napisany thriller, który ja pochłonęłam w trzy dni, a właściwie dwa dni i jedną noc. Nie mogłam się oderwać. Nazwisko, jakże znaczące zresztą, Paweł Pollak nic mi nie mówiło, więc nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tej pozycji. Po przeczytaniu oceniam ją na osiem gwiazdek, a jak odkryłam, że to debiut, to swoim zwyczajem dorzuciłam jedną gwiazdkę dodatkowo.
Zadumałam się tylko nad tym jak żal mi, że tak dobre książki giną w powodzi sztampowej twórczości wszelkich Mrozów czy innych Bond, niemal niezauważalne. Pan Pollak nie tylko potrafi zgrabnie skonstruować i opowiedzieć kryminalną historię, dość zagmatwaną z resztą, ale na dodatek jest świetnym obserwatorem naszej polskiej rzeczywistości i wręcz, niemal wypunktować potrafi nasze '' cechy narodowe''. W dodatku w dość zabawny sposób. Jednocześnie też potrafi z pełną premedytacją i dosadnie uwypuklić nasze polskie bagienko, co już zabawne wcale nie jest. Ale wracajmy do książki i jej głównych bohaterów.
Inspektor Markowski (przeczytałam książkę dokładnie i aż do jej zakończenia nie znalazłam imienia pana Markowskiego) wzorowany chyba na Harrym Hole, chociaż Harry był raczej dużym stróżem prawa, a Markowski duży ma raczej mięsień piwny :) Poza tym sporo łączy obydwóch policjantów. Z tym że Markowski jest jeszcze ''bardziejszy'' niż Hole. Za nic ma wszystkie zakazy, jeździ na czerwonym świetle, pije na umór, czka, pierdzi, pali w miejscach, gdzie nie wolno, drapie się po jajach.
Jego metody przesłuchań też pozostawiają wiele do życzenia, itd. itp. Jego partner Miłan (cóż za imię fiu fiu) Senik , komisarz, który żadnej kobitce nie przepuści i nowicjusz aspirant Lepka, młodzieniec z ideałami i bez grama cynizmu. Oto ci trzej policjanci mają twardy orzech do zgryzienia, a raczej do rozgryzienia - trzy morderstwa.
Test debiutanta w prosektorium, rewelacyjny, uśmiałam się szczerze, a jeszcze bardziej, kiedy czytałam o tym jak nasi polscy gieroje radzili sobie w Berlinie z językiem niemieckim, a raczej z brakiem znajomości języka kraju, do którego pojechali służbowo. A ostatnią rozmowę mordercy ze szczawikowatym aspirantem chciałabym przytoczyć w całości (tak mi się podobała), ale doszłam do wniosku, że każdy powinien sam sobie ją przeczytać i sam wyciągnąć SWOJE wnioski. Książkę bardzo polecam. Ach, no i jeszcze ten tytuł...wciąż zastanawiam się, którego z bohaterów dotyczy.