Charlotte jest wybitnym pulmonologiem, która całe swoje życie podporządkowała pracy. Od momentu straty dziecka tylko sprawy zawodowe trzymają ją na powierzchni. Pomimo upływu lat nie jest w stanie pogodzić się z wydarzeniami, które zmieniły ją już bezpowrotnie. Niezrozumiana przez otoczenie już dawno odsunęła od siebie większość osób i tylko garstki bliskich nie zraża jej osobowość. Brak uśmiechu. Uderzająca w nią znienacka rozpacz. Ta kobieta cierpi każdego dnia od dekady i nie wydaje się, by cokolwiek mogło to zmienić.
Porter jest właścicielem dwóch restauracji, choć nie ma bladego pojęcia o gotowaniu. Samotnie wychowuje dwójkę dzieci, a jego syn mierzy się z poważnymi dolegliwościami zdrowotnymi. Ten mężczyzna odrzucił wszelkie sprawy prywatne na rzecz pracy i obowiązków związanych z wychowaniem potomków. Jednak gdy go poznajemy widzimy człowieka skorego do żartów, z uśmiechem na twarzy i niekończącymi się pokładami cierpliwości, walczącym z całych sił z przeciwnościami losu. Lecz, czy to jego prawdziwe oblicza, a może opanowana do perfekcji fasada dla reszty świata?
„Kiedy słońce nie wschodzi” to świetny pokaz mistrzowskich zdolności Aly Martinez co do grania czytelnikom na emocjach. W tej pozycji postawiła na dwie, okrutnie pokiereszowane przez życie postaci, które zgoła odmiennie radzą sobie ze swoim bólem. Mimo że problemy, z którymi się mierzą są różne i trudno je w jakikolwiek sposób porównywać, to dla każdego z nich kładą się one cieniem na każdym elemencie codzienności. I choć plot twist historii przewidziałam to nie przeszkodziło mi to w pełnym zaangażowaniu w czytaną historię. A to historia przepełniona bólem, traumą i mnóstwem emocji, niekoniecznie zrozumiałych dla postronnego obserwatora, a jednak osoby z nimi się zmagające miały do nich pełne prawo. Autorka świetnie pokazuje za pomocą kreowanych postaci, że każdy ma prawo do cierpienia w sposób dla niego odpowiedni i przez tak długi czas, jaki jest mu to potrzebne. Serc nie da się uleczyć ot tak, gdy wspomnienia i wyrzuty sumienia nawiedzają codziennie nasze dusze i świetnie ukazuje to ta książka. Natomiast sama relacja Portera i Charlotte jest wyjątkowa, bo stanowi swego rodzaju dopasowanie potrzaskanych kawałków serc w idealny, choć zupełnie niespodziewany sposób. Jedyne, czego żałuję to tego, że książka nie jest bardziej rozbudowana, natomiast mam nadzieję, że kolejny tom mi to zrekompensuje. Trudne tematy i nieoczekiwane zakręty fabuły? Aly Martinez jest w tym najlepsza i po prostu – po raz kolejny nie zawodzi.