Lubię o sobie myśleć, że należę do ludzi ambitnych. Do tych, którzy chcą wiedzieć nieco więcej niż pozostali. Do tych ciekawskich, którzy chętnie poszerzają swoje horyzonty. Lubię po prostu się nie nudzić i wymagać od siebie chociaż odrobinę więcej.
Najbardziej jednak lubię zatracić się w wolnej chwili z książką w dłoni i z ciekawością chłonąć jej treść o ile ta jest tego zwyczajnie warta. Treść takową ma z całą pewnością książka „Kto zjadł pierwszą ostrygę?”, której autorem jest Cody Cassidy. To naprawdę bardzo ładnie wydana i ciekawa książka, dzięki której inaczej spojrzymy na otaczający nas świat. Autor z niezwykłą dociekliwością zbadał wiele interesujących tematów, by podzielić się ostatecznie doprawdy imponującą wiedzą z zakresu prekursorów, odkrywców i pionierów. Zrobił to w zachwycający sposób, racząc mnie nieustannie swoistym poczuciem humoru oraz przede wszystkim lekkim stylem, co zdaje się było kluczowym posunięciem przy pisaniu tej właśnie książki. Oczywiście nie zrobił tego sam. Korzystał z armii rozmaitych ekspertów w najróżniejszych dziedzinach, co absolutnie nie uwłacza mu wielkiego sukcesu, którym jest właśnie ta książka.
Kto wypił pierwsze piwo? Kto naprawdę odkrył Amerykę? Kto wynalazł mydło? Kto był najstarszym człowiekiem, którego znamy z prawdziwego imienia? To tylko nieliczne pytania, których odpowiedzi dostarcza nam Cody Cassidy, robiąc to w naprawdę mistrzowskim wydaniu. „Kto zjadł pierwszą ostrygę?” to rewelacyjna lektura, przy której świetnie się bawiłem niejednokrotnie niedowierzając temu, co właściwie przeczytałem dosłownie przed chwilą. Książka ta to świetne narzędzie do mile spędzonego czasu z uśmiechem na ustach. Może również być niezwykle istotną pomocą dydaktyczną w szkole, co z pewnością będę sugerował swoim uczącym się dzieciom.
Teraz, będąc już po przeczytaniu tej książki bardzo żałuję. Bardzo żałuję tego, że za moich czasów dzieci w szkole faszerowało się suchymi faktami wykutymi „na blachę”, by o nich zapominać w szybkim odstępie czasu. Żałuję, że nie dane nam było korzystać z właśnie takich pomocy naukowych, dzięki którym nauka byłaby znacznie chętnie przyswajalna. Jest jednak nadzieja, że doświadczą tego nasze małe dzieci lub ewentualnie wnuki. Tego sobie i Wam życzę, bo książka w mojej opinii jest po prostu rewelacyjna.
Za możliwość jej przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca. Była to dla mnie ogromna przyjemność.