Ta historia tragicznej miłości młodziutkiej pary, polskiej więźniarki i niemieckiego strażnika - ujęta w opowieść współwięzionej nauczycielki dziewczyny - jest świadomą parafrazą dramatu Szekspira o Romeo i Julii. "Łagodne oko błękitu" nad tą miłością, jak "nad Capulettich i Montecchich domem" w wierszu Norwida - błyska raz po raz między wierszami tej książki - skrawek nieba w okienku więziennym.
Niewiele spośród znanych trawestacji dramatu Szekspira osiąga klimat takiej delikatności i powagi, przy takiej ascezie użytych środków. Cały dialog miłosny jest tu dialogiem oczu, sygnalizowanym lakonicznie, powściągliwie, bez ozdób. Poza grypsem niemieckiego żołnierza jedyne słowo wypowiedziane to jego rozpaczliwe "nie", krzyk przeciw zabijaniu.
Wszystkim tak licznym na przestrzeni wieków twórcom powracającym do Szekspirowskiej legendy chodziło o to samo: żeby uchwycić na tle bratobójczych waśni ludzkich szczególny blask, nietykalną czystość pierwszej miłości. Chyba żadna z tych prób nie wydaje się współczesnemu czytelnikowi tak bliska ideału przez swą wyrafinowaną prostotę.