Wiele razy miałem się zabrać do czytania tej książki, ale zawsze zniechęcałem się opisami i dziecięcym narratorem. Zupełnie nie miałem racji. Nie da się tej książki zaklasyfikować jednoznacznie - ani to literatura grozy, ani fantastyka ani powieść obyczajowa czy sensacyjna i z pewnością nie literatura dla dzieci, chociaż każdy znajdzie tu coś wciągającego. Jeśli ktoś się bardzo uprze, może tę powieść nazwać horrorem, ale groza zawarta w fabule jest na tyle subtelna, że trzeba przewrócić sporo kartek zanim czytelnik uświadomi sobie, że jednak boi się i denerwuje. McCammon bawi się różnymi konwencjonalnymi rozwiązaniami fabularnymi, przeplatając je ze sobą i zręcznie łącząc w jedną całość. Trudno mu jednak zarzucić korzystanie z oklepanych wzorców, bo autor z dużym talentem rekombinuje je i przekształca, nierzadko w ich parodie, jak choćby wątek szalonego kaznodziei i małpki Lucyfera. Niektóre przerażające wydarzenia okazują się fikcją (czasami wiadomo o tym od początku jak w przypadku meteorytu i filmowej inwazji Marsjan, a czasami trzeba zgadywać), niektóre odwołują się do klasycznych horrorów o potworach i zabójczych zwierzętach, inne korzystają z najprymitywniejszych ludzkich strachów jak choćby strach przed utopieniem czy ciemnością, a jeszcze inne pokazują jakim potworami potrafią być ludzie, na co dzień udający dobrych rodziców, dzieciaki z tej samej klasy czy innych miłych członków lokalnej społeczności. Wszystkie te zdarzenia opisywane są przez dwunastolatka, Cory'ego, którego wyobraźnia dodaje dodatkowego, fantastycznego wymiaru prozaicznym wydarzeniom i zapewnia sporo humoru oraz perspektywę, z której każde straszne wydarzenie szybko blaknie pod natłokiem kolejnych albo traci znaczenie z tego prostego powodu, że nikt, nawet koledzy, nie chce Cory'emu uwierzyć w to, co mu się przytrafiło.
Opowieść Cory'ego czyta się znakomicie, czasem tylko trochę przeszkadzała mi wielość odwołań do amerykańskiej rzeczywistości lat
sześćdziesiątych, która nie zawsze była dla mnie łatwa do zrozumienia, choćby z tego prostego powodu, że niektóre nazwy własne nic mi nie mówiły. To jednak zupełne drobiazgi. Większość odniesień do przeszłości, świata Dzikiego Zachodu, Ku-Klux-Klanu czy czasów segregacji rasowej powinna być czytelna dla każdego.
Świetna książka pokazująca przy okazji jak wiele zależy od naszego sposobu postrzegania świata i wyobraźni.