Rzadko się zdarza, żeby drugi tom trylogii był lepszy od pierwszego, ale tym razem przyznaję, że J. Islington nareszcie z chaosu przeszedł do konkretów, ukazując zarys swojego pomysłu na fabułę. Dalej trudno uznać go za oryginalny i bez trudu znajdziemy analogie do kolejnych książek fantasy (jak choćby Czcigodni Islingtona, którzy dziwnie przy...