"W tej książce człowiek nie ma imienia ani tożsamości, nie zna przeszłości i nie odczekuje niczego od przyszłości, nie wie kim jest. Ludzie są zredukowani do poziomu bydlęcego. Wolno im się 'zaspokajać' a więc żywić i wydalać, 'pokrywać' - czyli zaspokajać popęd płciowy, wolno spać i mieszkać, i starać się o zachowanie przy życiu - ale tylko w granicach dopuszczonych przez władzę, granicach nikomu nie znanych. Ubój jest bowiem prawem władzy, z którego nie musi ona zdawać żadnego rachunku: ubój jest koniecznością zbiorową, ponieważ dostarcza mięsa, pożywienia.
Lektura tej prozy często budzi wręcz wstręt, obrzydzenie. Jest to proza celowo brzydka, język szpetny, prymitywny, zredukowany do słownictwa 'biologicznego'. ... Język funkcjonuje nie tylko jako narzędzie opisu, ale jako bodaj najistotniejszy jej składnik: jest to tłumaczenie z bestialstwa" - z przedmowy do wydania I (Przedświt 1984.)