Opinia na temat książki Mój AS 2 i pół

Ciąża często jest nazywana najpiękniejszym okresem dla kobiety. Co prawda, zazwyczaj ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością, biorąc pod uwagę wszelkie objawy, które często spotykają ciężarne, niezależnie jednak od samej opinii odnośnie stanu błogosławionego jedno jest pewne- niesie ze sobą zapowiedź zmian. I to ogromnych, takich wywracających codzienność do góry nogami. Bywa ciężko się przystosować do takiej rewolucji, nawet osobom w pełni planującym ciążę oraz nie borykającym się z żadnymi zaburzeniami. Ale co może przynieść wiadomość o zostaniu rodzicem AS-owi? Cały szereg wyzwań stoi przed Janem, a i Maria będzie musiała uzbroić się w żelazną cierpliwość. Bowiem nadchodzi potomek Englera i to jest wydarzenia arcyważne, do którego należy poczynić zakrojone na szeroką skalę przygotowania.

Jan z Marią teoretycznie aż tak bardzo się nie zmienili. Z zewnątrz nadal przypominają tych samych ludzi- Jan opanowanego stoika, który swoją precyzją może doprowadzić do szału, a Maria zwariowaną, wygadaną kobietą, która nie boi się żadnych wyzwań. Jednak po głębszym przyjrzeniu się im oraz ich postawom, można zauważyć subtelne, aczkolwiek znaczące zmiany, które może i nie wpływają na ich osobowość, ale pozwalają im funkcjonować w tandemie. Kompromis to u nich słowo klucz i oboje muszą się poświęcić, bo zdają sobie sprawę z tego, że ich oczekiwania od życia są bardzo różne. Potrafią coraz lepiej się porozumiewać, odczytywać sygnały drugiej strony, dostrajają się do siebie jak najlepsze skrzypce. Maria wspina się na wyżyny swojej empatii i szybciej i precyzyjniej udaje jej się dostrzegać potrzeby Jana. Nasz AS natomiast raz po raz wychodzi ze swojej strefy komfortu dla dobra miłości, a poza tym, cóż.. szykuje się na bycie tatą, a to zadanie nad wyraz odpowiedzialne. Nie wszystko jednak jest usłane różami, a więc i ta nietypowa para będzie musiała pokonać trochę przeszkód.

Po lekturze mogę stwierdzić jedno- warto było czekać na tę część. Niesamowita narracja, świetne pomysły oraz ten niepowtarzalny kunszt pisarski Melissy sprawiają, że cała powieść jest genialna. Każdy kto zna osławiony duet MarJan będzie absolutnie zachwycony tą książką. Odnajdziemy tu mnóstwo dobrego humoru, kąśliwych uwag Maryśki, zabawnych nieporozumień pary, a do tego szczyptę pikanterii, która idealnie współgra z opisywaną relacją. Uśmiałam się do łez, wioząc z nimi kota do weterynarza, wzruszenie ścisnęło mi gardło gdy staliśmy na parkingu- i napisałam to z premedytacją, bo w tej książce przygody przeżywa się wraz z bohaterami. Autorka nie obawia się poruszania tematów trudnych, które pojawiają się zarówno na wczesnych etapach ciąży jak i przy opiece nad noworodkiem. Umiejętnie punktuje "trendy" obowiązujące młodych rodziców i zestawia je z rzeczywistością, która niekoniecznie wygląda tak, jak pokazuje się na obrazkach w Internecie. Dla mnie to ważny głos, pojawiający się w literaturze kobiecej zbyt rzadko, pokazujący blaski i cienie dojrzewania do roli matki. A jeśli moich pochwał jest zbyt mało, to wspomnę jeszcze, że fabuła skręca w zupełnie nieprzewidywalny kierunek i od początku do końca sprawia, że książka jest naprawdę nie do odłożenia. Wisienką na torcie jest miłość bohaterów, która być może nie ujawnia się typowo, a jednak jest widoczna gołym okiem. To była kolejna, niesamowita przygoda z bohaterami, z którymi aż żal się rozstawać. A może to jeszcze nie koniec? ;-)