„Gdyby straciła męża, byłaby wdową. Rodziców – sierotą. Ale jak nazwać matkę, która straciła dziecko? Nie ma na to nazwy. To coś tak niewyobrażalnego, że nie da się tego ubrać w słowa”.
„Nasz dom płonie” to historia rodziny patchworkowej, bardzo zgranej, pełnej miłości, radości i wzajemnego szacunku. Sześć lat wcześniej świat Leigh się zawalił. Miała czterdzieści lat i została sama z trójką dzieci. Teraz ma Peta, jest szczęśliwą żoną, matką i macochą. Nie mogła wymarzyć sobie lepszej przyszłości. Niestety, jak to zazwyczaj bywa, los postanawia sobie z nich zakpić. Zbliża się rocznica ślubu. Leigh i Peter postanawiają spędzić ten czas tylko we dwoje. Wyjeżdżają, w domu zostawiając Kipa i Chrissy, dwoje nastoletnich dzieci, ufając, że są bezpieczni i godni zaufania. Jednakże Kip postanawia pójść na imprezę, wypija parę drinków, ot typowy nastolatek. Nie przewidział jednak, że rodzice postanowią wrócić wcześniej. Kiedy zadzwonili, że są w drodze do domu, Chrissy pędzi uprzedzić brata i uratować go przed konsekwencjami. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie to, że w drodze powrotnej, jadąc samochodem, dochodzi do wypadku i oboje lądują na komisariacie policji. A i to nie byłby koniec świata, jednakże kilka dni po tym zdarzeniu Chrissy nagle umiera.
To będzie trudny czas dla rodziny, szczególnie trudny dla Leigh, straciła swoją najmłodszą córeczkę, a sprawca jej śmierci jest synem jej męża. Tylko, czy na p...