Szybko i początkowo bez większych zobowiązań. Tak wybrałem tytuł. Poczułem jednak, że potrzebuję się z niego wytłumaczyć. Nie lubię przecież hymnów, bicia w dzwony, propagandowych obrazków, a ku własnemu zaskoczeniu zaproponowałem Ojczyznę. To słowo ma przecież swoją wagę, wagę nieporęczną i zobowiązującą. Czy dobrze zrobiłem? I to bez żadnej gry, bez znaku zapytania i bez cudzysłowu. Ojczyznę bardziej otrzymujemy niż wybieramy. To pewien rodzaj przymusu – bo nawet dla mnie ważnych, rodzinnych miejsc na Wołyniu i Podolu, czy rozgrzanej skały nad Adriatykiem, ojczyzną nazwać nie mogę. Nie mogę tak zatytułować zdjęć tam zrobionych. Ojczyzna to przedsięwzięcie, do którego fotografie powstają na obszarze pokrywającym się z topograficznymi granicami Polski i przy założeniu, że fotografuję rzeczywistość taką, jaka jest, a nie taką, jaka być powinna. Do Ojczyzny zdjęcia powstawały przez wiele lat. Wykonywałem je najczęściej przy okazji podróży po Polsce, kiedy realizowałem inne projekty. Prezentowany tu zestaw zdjęć nie jest zbiorem zamkniętym, raczej ewoluującym. Inaczej „wyglądał” pięć lat temu, inaczej „wygląda” dzisiaj. I niekoniecznie dzieje się to za sprawą transformacji przestrzeni, bo po wielu latach wędrówek, niezależnie od miejsca i czasu wszystko wydaje mi się znajome, występujące w skończonej liczbie wariantów. Transformacja następuje raczej w umyśle obserwatora/uczestnika. Fotografię łączono ze słowem ojczyzna już dawno i nie był to zawsze związek udany. Mam na myśli niemiecką Heimat-Fotografie. W przedwojennej Polsce inspirował się nią Jan Bułhak, twórca programu „Fotografia ojczysta”.
W 1938 roku, z okazji wystawy „Piękno Ziemi Śląskiej”, pisał: Dzisiejsza fotografia ojczysta rodzi się niewątpliwie z prądów zdrowego nacjonalizmu, nurtujących całą Europę [...]Dzisiejsza fotografia dobrowolnie zaprzęga się w służbę idei mocarstwowej, służbę idei państwa, zespolonego ściśle z narodem i ojczyzną. Nie brzmi to dobrze, zwłaszcza gdy pamiętamy, że ówczesna Polska była państwem wielonarodowym. Kilka lat później władzom Polski Ludowej program „fotografii ojczystej” spodobał się i przydał do własnych celów. Dziś niektórzy także chcieliby fotografii/sztuce wyznaczać propagandowe zadania. Ojczyźniany materiał jest w dużym stopniu krytyczny. Otwiera go fotografia tablicy z Jasnej Góry z godzinowym „rozkładem” zasłonięć i odsłonięć świętego obrazu. Na kolejnych ujęciach zetkniemy się m.in. z miejscami tragicznych wypadków, świadectwami religijności, witrynami sklepowymi, „architekturą”. Są także obrazy bardziej optymistyczne i czułe, jak choćby fotografie rodziny na kempingu, przyjaciół świętujących sylwestrową noc na Suwalszczyźnie, pary młodych ludzi na Krakowskim Przedmieściu czy mieszkańca nadbiebrzańskiej wsi z fantazją jadącego na potężnym koniu. Na wielu z tych fotografii rzeczywistość nie zachwyca. Ale też nie śmieszy mnie, ani nie budzi politowania. Staram się unikać zarówno wątków osobistych, jak i tych ogólnych, banalnie informujących o istnieniu lasów, gór i morza, przy których są też górnicy, stoczniowcy i górale. Zestaw „ładnych” obrazków byłby tylko rodzajem publikacji albumowo-prezentowej, a eksploracja wątków osobistych rzadko w fotografii prowadzi do wartych upublicznienia rezultatów. Moje zdjęcia są pomiędzy. Ojczyzna to fotografie przestrzeni, która mnie tak samo uwiera, jak i fascynuje. I niezależnie jakich emocji dostarcza, nie jest mi obojętna.