Jako że jestem fanką uprzyjemniania sobie rzeczywistości takimi mało realnymi historiami, to przyznam, mnie treść wciągnęła. Od pierwszych linijek wyczuwalna jest atmosfera tajemniczości, osaczania, wnika w czytelnika napięcie. Jest pisana tak, że czuje się sytuację narastającej grozy, do tego doceniam sposób posługiwania się słowem, bo to sprawiło, że nie mogłam odłożyć książki póki nie skończyłam. Często bywa tak, że nawet nie ważne o czym ktoś pisze, ale potrafi tak wciągnąć sposobem przedstawiania zdarzeń i wykreowanym światem pobudza naszą wyobraźnie, że historia wydawać się może nawet genialna mimo swoich nieprawdopodobieństw. Ostatecznie w literaturze grozy nie o to chodzi, żeby istniała na jakiejś płaszczyźnie zgodność z prawdą.
Opisywanie zwykłego dnia bohaterki i nagłe, jakby zza pleców wyłaniający się niepokój, jakieś drobiazgi, nieistotne zdarzenia i sytuacja zagęszcza się. Stopniowe przeobrażanie się spokojnej sielskiej mieściny, pełnej turystów i spokojnie żyjących mieszkańców w obszar, który zaczyna dziwnie oddziaływać na ludzi, ich postrzeganie innych, gwałtowne wybuchy emocji. I zaczynają się dziać coraz bardziej niepokojące zdarzenia, a czytelnik nawet nie jest w stanie przewidzieć, że taki będzie tego finał.
To co najważniejsze w takich opowieściach to zatrzymanie czytelnika w napięciu przy swojej historii i tutaj autorka spisała się świetnie. Wywołuje emocje jak w sinusoidzie, gdzie raz podnosi nam ciśnienie podchodząc do najwyższego punktu i znów odpuszcza, pozwalając nam odetchnąć.
Czysta fikcja literacka, a jak przyjemnie było się znaleźć w momencie, gdy już wszyscy śpią, cisza wszechobecna, zalega się z taką lekturą w łóżku z gorącym kubkiem, zaczytuje i.. tylko chrobocze coś rozpraszająco... A nie, to akurat nasza kotka:P