Urodziła się 24 grudnia 1922 w Będzinie. Wychowywała się w Skawinie, a od 1936 r. uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Nazaretanek w Rabce. Podczas II wojny światowej pracowała jako pielęgniarka w szpitalu zakaźnym w Skawinie. Po wojnie rozpoczęła studia na wydziale medycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Już jednak w 1946 r. przedostała się do Niemiec, a następnie do Paryża. Od 1947 r. zamieszkała w Wielkiej Brytanii. Na farmie w South Park koło Witley w hrabstwie Surray prowadziła pensjonat, do którego lubili przyjeżdżać Polacy. Byli pośród nich niedawni żołnierze, artyści, naukowcy. Od 1957 r. z drugim mężem, Stanisławem Buczkiem, prowadziła pensjonat "Zdrój" koło Liphook w tym samym hrabstwie. Odbywały się tam kolonie dla polskiej młodzieży, zloty harcerskie, zjazdy Klubu Motorowego, spotkania kadeckie, ale także spotkania towarzyskie Polaków. Kiedy razem z mężem opuszczała to miejsce i przenosiła się do Londynu, "Observer" (16.06.1988) zamieścił notatkę z ich zdjęciem na tle pensjonatu: "Położony w sielskich ogrodach rozprzestrzeniających się w dół do swojego własnego jeziora, Milland Place był własnością polskich emigrantów, Stana i Barbary Buczek przez 31 lat" i dalej: "Kiedy wprowadzili się, budynek był całkowicie pusty i wymagał gruntownego remontu oraz całkowitej renowacji, a ogród był jak dżungla". Kiedy go opuszczali, ich następcy w ciągu trzech miesięcy mogli udostępnić luksusowy hotel z pięknym ogrodem. Wspomnienia dotyczące dorastania w Skawinie, czasu wojny oraz pierwszych lat w Anglii, opublikowała w 1992 r. pt. Scarlett a la Polacca w Wydawnictwie Jagiellonia. Zostały one włączone do niniejszej książki, w której Barbara Buczek kontynuuje opowieść o swoich losach. To opowieść o zmaganiach kobiety, starającej się radzić sobie w całkowicie obcym środowisku, poddanej konieczności podejmowania trudnych decyzji, w tym także o samotnym wychowywaniu dwojga dzieci; to opowieść o pasji budowania niezależnego życia, przełamywania barier i pokonywania przeszkód w świecie biznesu, opowieść o miłości do dzieci, mężczyzn, przyrody i świata, i o przyjaciołach, ludziach, którzy odpowiadali życzliwością na jej życzliwość. W jednym z wywiadów powiedziała: "...ja ludzi biorę takimi, jacy są. Ani nie chcę świata poprawiać, ani nie chcę go zmieniać. Niech sobie ludzie będą i za siebie biorą odpowiedzialność". W innym miejscu, odpowiadając na pytanie o życiowe motto: "Życie to jest taka scena. Przychodzi się na sztukę. Płacze z aktorem - jak dobry jest - śmieje się - jak dobry jest - i wychodzi się z teatru, a aktorzy znikają z widnokręgu. I tak jest w życiu. Są ludzie, którzy są ze mną, lub u mnie mieszkają - mam duży krąg znajomych. Ja nie staram się ich zatrzymywać ani zmienić - chcę ich pamiętać. To jest wszystko." ("Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza", 30.08.2011. Tekst: Justyna Daniluk). I o tych, których chce pamiętać, tu opowiada. Dr Dobrosława Platt Dyrektor Biblioteki Polskiej w Londynie