'Teksty Krzysztofa Ogonowskiego na pewno nie pozostawią nas obojętnymi. Przyciągają uwagę swoją świeżością, mówią swobodnie o dramatach rozgrywających się w naszych duszach jak i ciałach. Przegląda się w nic cała mizeria człowieka, a zarazem – niepowtarzalność i jedyność ‘gatunku ludzkiego’. Przegląda się jak w lustrze, choć co prawda – jest to momentami zwierciadło na poły magiczne, na poły ‘krzywe’. Młody poeta podejmuje ryzyko posługując się często sarkazmem, to znów uciekając się do patosu. Sięga po słowa tzw. piękne i wzniosłe, lub szorstkie jak piasek, może nawet – jak kłujący żwir... Autor zdecydowanie odrzuca fałszywy wstyd i wszelkie zakłamanie. Być może w ten sposób chce nami wstrząsnąć, może sprowokować do rozmowy. Wiele tu bowiem zarzutów dotyczących spraw społecznych, politycznych, aluzji do obowiązków jakże nie udolnie przez nas wypełnianych. Ostro i bezlitośnie rozprawia się z głupotą, nudą, bezmyślnością, a co najważniejsze – próbuje zrozumieć przyczyny ‘nędzy wszelakiej’, tego odwrócenia się od ‘drzew zielonych’, ‘rzek czystych’, ‘spojrzeń prosto w oczy’. No i jeszcze jedno: wydawałoby się, że w poezji już dawno wykorzystano wszystkie możliwe środki artystyczne. Że nie sposób wymyślić nowej metafory, takiej, któraby nie raziła sztucznością, by nie świadczyła o minoderii lub wtórności. A jednak... A jednak budzi szacunek młodego poety dla Słowa, ostrożne a zarazem dociekliwe posługiwanie się tzw. środkami werbalnymi. Nie cytuję tu poszczególnych wierszy Krzysz...