Minimalizm w wersji hard: opróżniasz dom z wszystkiego, ostatniego dnia sam(a) siebie wyrzucasz do śmieci. ^_~
Nie nawróciła mnie na minimalizm, wyrzucanie rzeczy, do których jestem przywiązana i które mi się podobają uważam za grubą przesadę, ale niektóre porady w walce z bałaganem uznałam za trafne. Jak choćby rada, byśmy nie próbowali być twórczymi podejmując decyzję o pozbyciu się danej rzeczy. Brzmi dziwnie? Chodzi o to, by nie wymyślać na siłę powodów przydatności grata. "Och, z tego wazonika mogłaby być świetna lampka" - OK, tylko potrzymasz wazonik kolejne 10 lat, a lampki jak nie było, tak nie będzie...
Skłania do przemyśleń.