,, I zastygła tak, z ręką w górze, jak miniaturowa Statua Wolności, kiedy to się stało. Światło zniknęło, rozległ się wybuch. Świat się skończył".
Ta historia strasznie mnie wkręciła. W momencie, kiedy dziewczyna dowiedziała się prawdy, gdzie aktualnie się znajduje, aż w oczach stanęły mi łzy. Najgorsze było jednak to, że miała do przebycia bardzo długą drogę do... no właśnie, do czego? Nawet nie wiedziała gdzie Tristan ją prowadził ani po co. Szła za nim w ciemno, gdyż coś jej podpowiadało, że może mu zaufać. Był jej przewoźnikiem i miał bezpiecznie odprowadzić jej duszę w zaświaty. Jednak pewnego feralnego dnia ich wyprawa staje się bardzo niebezpieczna. Tristan znika, a świat, który do tej pory widziała Dylan całkowicie się zmienia. Pozostaje jej rozpacz i nieokiełznane łzy. Zaraz za drzwiami czają się na nią ciemne dusze, które krzykiem zwiastują swoje zwycięstwo. Czy Dylan przetrwa? Co się stało z Tristanem? Jak dotrzeć do celu, kiedy nie ma się pojęcia w którym podążać kierunku?
Oj, całkowicie moje klimaty. Pamiętam, że od dziecka się zastanawiałam, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Czy faktycznie mamy dusze? Czy można po drugiej stronie kogoś spotkać? Ja wiem, że to fikcja literacka, ale moje myśli z dzieciństwa jakby odżyły. Przez jakiś czas mogłam na nowo poczuć się niesforną dziewczynką z wybujałą wyobraźnią. Poczuć ten klimat, kiedy ktoś zaczyna nam się podobać i czujemy, że oblewamy się rumieńcem. Może i to uczucie nie zrodziło się w zbyt sprzyjających okolicznościach, ale nie zmienia to faktu, że miłość potrafi przekraczać wszelkie granice. Nawet te z zaświatów.
Chciałam zauważyć, że autorka pisze bardzo ciekawym stylem. Spodobały mi się jej barwne porównania i epitety. Opisywała ona wszystko, co w danej chwili widziała, przez co miałam wrażenie, że patrzyłam jej oczami. W książce wciąż coś się dzieje, jakby ktoś kręcił korbką coraz szybciej. Momentami robiłam sobie przerwę, gdyż nawet nie spostrzegłam, kiedy wstrzymywałam oddech. Było tutaj sporo napięcia, a to dopiero część pierwsza...