Pierwszy kandydat do mangi roku, aczkolwiek nie sądzę, aby pojawiła się w Polsce. Z kilku powodów. Mamy do czynienia z brutalnym dochodzeniem, gdzie szesnastoletnia dziewczyna ucieka z domu - regularnie. Matka, z tego, co nam wiadomo, prawdopodobnie terroryzowała małolatę. Autor dużo rzeczy nie wyjaśnia, więc pozostają domysły. Dlatego rodzicielka nie przejmuje się, iż nie ma jej w domu, i nie raczy powiadomić służby porządkowej. Umino trafia do podejrzanego lokalu, gdzie świadczy usługi seksualne. Do akcji wpada inspektor Yamada, który jest drugim, nominalnym bohaterem pierwszoplanowym. Z mroczną przeszłością, bo stracił córeczkę w feralnym incydencie. Los sprawi, że ich drogi skrzyżują się, aby uruchomić niechciane wspomnienia. Yamada za wszelką cenę zamierza uratować obce dziecko - rekompensując stratę własnej córeczki, której nie potrafił ochronić.
Bo ,,Randagi'' (tytuł w przełożeniu na włoski) porusza emocjonalne skrzywienia umysłowe. Ciążący dotyk na ludzkie sumienia. Umino pozbawiona opieki musi radzić sobie na ulicy - często przesiadując w podejrzanych chatkach, gdzie nieznajomi proponują posiłek czy schronienie, ale najczęściej okazują się zbirami lub zboczeńcami. Yamada już jako podstarzały mężczyzna stara się pomóc zagubionej nastolatce, która nie ma dokąd iść i marzy o rychłej śmierci. Chwilami drama bywa krępująca, bo od początku dominuje nieznośny fatalizm oraz brak perspektyw, by poprawić zdrowie psychiczne czy uzyskać azyl, który mógłby oznaczać ...