Fragment: Po kulturalnych europejskich miastach Sewilla nie podobała się Woronieckiemu. Pomimo, że stanął w pierwszorzędnym hotelu, brak komfortu dawał się dotkliwie we znaki. Pomimo, że sala do czytania była urządzona na marmurowem podwórzu z podzwrotnikowej roślinami i miała zamiast sufitu cudowne niebo Andaluzji, lecz w Grzegorzu Anatoljewiczu nie wzbudzała zachwytu. Skarżył się, że moskity go gryzą w nocy przedostając się przez nieszczelnie zamknięte okna, że dają dwa ręczniki do wycierania się, zamiast czterech, że trudno dowołać się służby, a pokojówka, sprzątająca pokoje jest ubrana niedostatecznie porządnie i elegancko. Kuchnia też nie zadawalała go. Używano do gotowania oliwy i dużo przypraw. Woroniecki bał się o swoje zdrowie, bał się utyć, co było nieunoknionym ze względu na jedzenie ciężkie, bardzo mączaste.