Kiczor to poeta, który posiada mistrzowską zdolność rymowania i – oczywiście – jest admiratorem wiersza rymowanego, sylabotonicznego, często mówimy też: „postskamandryckiego”. [...] Ten zbiór wierszy to dialog autora z domysłami i wartościami metafizycznymi. Częstym partnerem tego dialogu jest Bóg. Dla mnie – zdeklarowanego ateisty – ten Bóg jest też kimś ważnym, staje się bowiem niezbędnym partnerem naszych domysłów, zwątpień, intuicyjnych dociekań. On nie musi być „spersonalizowany”; wystarczy, że jest „figurą domniemań”, swoistą antropomorfizacją przestrzeni i aksjologii metafizycznej. W takim kontekście pytania o sens istnienia, o przeznaczenie wpisują się w odwieczny łańcuch ludzkich dywagacji nad Losem i głos Jana Stanisława Kiczora nie wydaje mi się epigoński – wciąż brzmi szczerze i istotnie. [...] Wydaje się jednak, że uniwersalia i fundamenty stanowią podstawowy wątek tej poezji. Bardzo ważnym tropem są tu kwestie historyczne i kulturowe. Kiczor kocha kanon i nie boi się posądzenia o „zamierzchłość”. Sądzę, że on wierzy w Matrycę – choćbyśmy zmieniali świat i siebie w najbardziej szalony sposób, uciekali do przodu w zadyszanym galopie, to stopami zawsze będziemy tkwić w źródle.