Yuval Noah Harari to nie byle jaki autor. To profesor Uniwersytetu Hebrajskiego, naukowiec, tęga głowa (?). "Sapiens. Od zwierząt do bogów" to nie byle jaka książka. To skierowana do szerokiego grona czytelników historia gatunku ludzkiego.
Różnica między publikacją Harariego, a innymi opracowaniami historycznymi tkwi w ujęciu tematu - nie z perspektywy doniosłych wydarzeń zmieniających bieg dziejów, lecz ewolucji homo sapiens ze wskazaniem mechanizmów ją napędzających zaczerpniętych z takich dziedzin nauki jak biologia, archeologia, antropologia, religioznawstwo, psychologia, socjologia czy ekonomia zazębiających się w spójną całość. I choć dla osób interesujących się historią, kulturą, sztuką czy archeologią pewne fakty i procesy historyczne nie są zaskakujące, to jednak takie interdyscyplinarne ujęcie tematu jest nowatorskie i bardzo ciekawe.
Pomysł zamknięcia obszernej historii w kompaktowej i przystępnej formie nie jest dla mnie nowością. Pierwszy raz spotkałam się z podobnym zabiegiem w "Krótkiej historii świata" Ernsta H. Gombricha, napisanej niemal 100 lat temu i skierowanej raczej do młodszego czytelnika. Tym, którzy jej nie czytali, serdecznie polecam.
W "Sapiens. ..." ze szczególnym zaciekawieniem czytałam o rewolucji poznawczej, wysunięciu się człowieka na szczyt łańcucha pokarmowego kosztem wyginięcia wielkich ssaków, procesach tworzenia się imperiów, pędzie ku nieznanemu w dobie odkryć geograficznych, prawach kapitalizmu i jego wpływie na bieg historii.
W tekście odnalazłam fragmenty, które mnie raziły oraz pewne "pominięcia". Otóż, spodziewałam się, że w tym wielkim kotle narodów i wierzeń opisanych przez Izraelczyka znajdę wzmianki na temat judaizmu lub nawiązania do historii narodu wybranego. Wszak religiom autor poświęcił niemało miejsca. O judaizmie dowiedziałam się, że "nie miał wiele do zaoferowania innym narodom i przez większość swego istnienia nie był religią misyjną" (str.216) dlatego określa go mianem "monoteizmu lokalnego". Zgadzam się, ale czy nie wygląda to trochę tak jakby Żydzi nigdy nie opuścili Izraela i nie odegrali żadnej roli w kształtowaniu i funkcjonowaniu wielu, zwłaszcza nowożytnych społeczeństw i kapitalizmu?
W kilku miejscach odczułam słabo zawoalowaną niechęć autora do chrześcijaństwa, np."niektóre religie, jak chrześcijaństwo czy nazizm, mordowały miliony ze ślepej nienawiści..."(str.328). Moim zdaniem to zrównanie religii z ideologią hitlerowską jest dziwne? Niestosowne? O dżihadzie autor w tym miejscu nie wspomina. W innym miejscu pisze o religii jako ważnym czynniku unifikacyjnym ludzkości - "najbardziej znane religie w historii, jak islam i buddyzm są uniwersalistyczne i misjonarskie" (str.209). Czyżby chrześcijaństwo było mniej znane? Nie sądzę. Podobnych kwiatków jest więcej.