Raport z codzienności, która, pozornie zwarta, tasuje pasaże rozkojarzeń. Chropawe rozbicia na progu urywków przejrzystości. Surrealizm jako test dla pojmowania, nazywania, znajdowania się w tym, co naiwnie zwiemy zwyczajnym dniem. Wiersze Płatka burzą się przeciw auto-definicji, formalnym stabilizacjom, pojęciowym ubezpieczeniom. Z wiersza na wiersz wysyca się, nabiera tempa, zbawczego rozedrgania, poszarpana pieśń. Pogruchotana, jednak spaja osad ech i kodów. One są blisko, są nasze, są w nas. Migają niemal bezbłędnie. Niejednorodna, podprogowa lawa, z niej wszystko i wszędzie. Czasem nawet moment, w którym „jesteśmy zdolni do bezbłędnego piękna”.
Kacper Bartczak
Kacper Bartczak