Biografia Steve’a Jobsa jeszcze przed wydaniem narobiła wiele szumu. Potem nastąpiła śmierć Jobsa, która nakręciła wyniki przedsprzedaży do kosmicznych ilości. W końcu gdy wyszła internet zalała fala zdjęć książki we wszystkich możliwych miejscach na świecie oraz co bardziej wymyślnych sytuacjach. Jakiś czas temu sam przysiadłem do tej pozycji i muszę przyznać, że jak dla mnie książka jest super. Nie chodzi tutaj o samego Jobsa chociaż był on prawdziwym wizjonerem, który wykraczał daleko do przodu. Sam fakt czytania o rzeczach, które są stosunkowo młode i ogromnie ewoluowały w bardzo, krótkim okresie czasu pobudza naszą wyobraźnię w niesamowitym stopniu. W tej chwili piszę tą recenzję na komputerze przy którego projektowaniu i budowie brały udział setki osób (o ile nie tysiące), a ciągle mam w głowie fakt, że Steve Wozniak (partner biznesowy Jobsa) około 35 lat temu samodzielnie złożył pierwszy komputer Apple’a. Książka w piękny sposób pokazuje nam jakiego byliśmy świadkami ogromnego skoku technologicznego w kilku ostatnich dziesięcioleciach. Sama postać Jobsa również daje nam wiele do myślenia. Isaacson nie ukazuje go jako przesłodzonego czarodzieja w lukrowanym kapeluszu, który odmienił branżę technologiczną. Po przeczytaniu książki stajemy się świadomi tego, że Jobs zmienił świat bo był całkowicie aspołeczny. To, że mu się udało jest w dużej mierze zasługą tego, że nie potrafił się tak naprawdę odnaleźć w naszej rzeczywistości i dlatego mógł tworzyć tak innowacyjne rzeczy, a wszystko to rękami innych osób, które potrafił oczarować a następnie zmieszać z błotem kiedy coś mu się odmieniło. Książkę powinien przeczytać każdy pasjonat technologii (niekoniecznie firmowanej przez Apple), ale również szczerze polecam ją wszystkim, którzy ciekawi są jak to możliwe, że jedna osoba była wstanie przekonać do swojego punktu widzenia tysiące innych i osiągnąć coś co wydawałoby się niemożliwe.
http://blog.czytadela.pl/2012/03/20/steve-jobs