Podstawowym problemem w opisywaniu osoby takiej jak Steve Jobs jest zachowanie obiektywności. Jak pisać źle o człowieku, który zrewolucjonizował branżę komputerów osobistych, odtwarzaczy muzyki i telefonii komórkowej? Isaacsonowi udało się zachować równowagę. To Jobs wybrał go do roli biografa i pozwolił przedstawić przed śmiercią swój obraz obejmujący nie tylko sukcesy, ale i porażki, nieetyczne decyzje, niewykorzystane szanse i problemy osobiste. Choć według Isaacsona Jobs nigdy nie inspirował się twórczością Nietzschego, to widać, że uważał się za nadczłowieka stojącego ponad normami moralnymi i społecznymi. Filozofia odrzucania zasad dawała Jobsowi wolność tworzenia, ale jednocześnie sprawiała, że miał łatwość wypierania ze świadomości zdarzeń niewygodnych, m.in. narodzin nieślubnej córki. Nie można do Jobsa podchodzić bezkrytycznie. Wiele rzeczy, które robił, choć ostatecznie kończyły się sukcesem, opierało się na nieludzkim traktowaniu podwładnych, zakłamywaniu rzeczywistości i wychodzeniu z założenia, że cel uświęca środki. Jobs był także egoistą. Mimo deklaracji, że daje konsumentom najlepsze możliwe produkty, przez całą karierę wyraźnie udowadniał, że to nie klienci byli w centrum jego uwagi, ale on sam. Stąd też granicząca z obsesją pedantyczność przy projektowaniu nowych produktów Apple’a – Jobs uważał wszystko, co ma znaczek jabłka, za przedłużenie własnej osoby. Czy to są cechy, które powinien mieć przedsiębiorca? Charyzma, perfekcjonizm, kwestionowanie status quo? Tak, ale jest też druga strona medalu, bo z tymi pozytywnymi cechami nierozerwalnie związane były też inne, takie jak egoizm, zakłamanie i zachwiane relacje społeczne. Jobs jest najlepszym przykładem tego, że wybitne postacie mają nie tylko zalety, ale i wady. Isaacson doskonale to uchwycił, przebijając się przez reality distortion field, którym Steve posługiwał się jako narzędziem motywowania siebie, współpracowników i klientów. Wiara w stworzoną przez siebie iluzję paradoskalnie dawała jemu i jego zespołowi siłę do przekraczania kolejnych granic, także technologicznych. Po kilku latach walki z rakiem trzustki Jobs dokonał jeszcze jednego wielkiego dzieła: przekazał płynnie władzę nad swoją firmą, przez co udowodnił, że Apple to nie tylko Steve Jobs. Osiągnął w ten sposób swój najważniejszy cel: stworzył innowacyjną organizację, która jest stabilna i trwa niezależnie od okoliczności. Czy więc podążać drogą Steve’a Jobsa? Czy warto być jak on? Jobs był indywidualistą i sam sobie wyznaczał ścieżki. Gardził naśladowcami, lubił buntowników podważających reguły gry. Cenił tych, którzy nie szli ślepo za nim. Być jak Steve Jobs oznacza kwestionować go.