To jedna z książek, które czyta się dłużej nie tylko ze względu na drobny i ciaśniej osadzony druk, ale chodzi również o styl, którym posługuje się autor. Słownictwo było dla mnie nie do określenia, niby trochę dawnego, coś też jakby z Pisma Świętego, więc człowiek myśli, kiedy to czyta. A kiedy myśli, no to niestety trwa to dłużej. Grubość jest spowodowana dłuższymi i dokładnymi opisami nie tylko postaci, ale też całej wędrówki, ich uczuć, oraz myśli. Mamy tutaj znikomą ilość dialogów, bardzo malusią, gdyż cała historia jest ukazana w formie opowiadania. Nie wszystkie opisy są smaczne, biorąc pod uwagę wiek jednej z postaci, wszystko, co się wiąże z trudnością ogarnięcia swojego ciała będzie tutaj opisane. Dla jednych nie będzie to miłe, ale drudzy pomyślą, że tak właśnie wygląda podeszły wiek. Tutaj nikt nie ukrywa tego, co myśli. Wiemy, że mamy do czynienia z osobą modlącą, ale to nie znaczy, że będzie on ideałem. Ma swoje plusy, minusy i słabości, którym ulega. Wędrówka potrafi być ciężka i wymagająca, jednak znając biblijny klimat wiemy, że tamci ludzie byli skorzy do największych poświęceń.
,,Śniło mu się, że jest dumnym i wychudzonym nazirem odzianym w szorstką włosiennicę, pasem z surowej skóry przepasanym i że właśnie dusi się własnymi, nigdy niestrzyżonymi włosami."
Jak widzicie nie każde słowo, przynajmniej mnie, jest znane, więc tylko możemy się domyślić o co może chodzić. Jestem nawet pewna, że osoby starsze, podejrzewam, że mężczyźni będą ...