The Helm

Komedia o najgorszym bohaterze w kategorii: waga ciężka. Matthew ma duży brzuszek, mieszka z opryskliwą matką, pracuje w wypożyczalni kaset video, i co gorsza - opuszcza go dziewczyna, z którą chciał dzielić los. Zdruzgotany Matt popada w rozpacz, ale wpada do sklepu garażowego, gdzie spotyka gadający hełm, który obdarowuje młodzieńca wielką mocą. Ów starożytny, nordycki artefakt to prawdziwy pesymista. Obraża wybrańca głośnymi wyzwiskami - wyzywając przyszłego wojownika światła od fajtłapy, obżartucha czy robaka niegodnego miano nosić hełm ludzi północy. Humor bywa największą zaletą, ale również wadą opowieści. No bo jestem zmęczony wyświechtanymi dialogami, aby wyśmiewać grubych ludzi, którzy mają problemy z dziewuchami i jednocześnie mieszkają ze stereotypową matką, która uważa, że jego syn to nieudacznik, podobnie myśli jego szef z pracy czy hełm założony na pucołowatej głowie. Przewraca konwent do góry nogami: superbohater ukazany w roli tchórza, z za dużą oponą na brzuchu, zbyt tłustymi włosami i marnym charakterem, który przywiązał się do jednej dziewczyny i nie potrafi żyć bez dużych emocji. Poza humorem brakuje jakiegoś zaskoczenia. Dostajemy krótkie opowiadanie z wykutymi od szablonu postaciami, z naiwnym zakończeniem i marnym finałem. Za to pochwalę, że twórca starał się wprowadzić wątek, że wielkie moce, super hełm mógł być dziełem przerośniętej wyobraźni, a czarownicy to element fantastyczny, który kłóci się z rzeczywistością, gdzie czeka ludzi ciężka praca,...