Przeczytałam opis, zobaczyłam okładkę, zakochałam się, jednak ta miłość nie trwała zbyt długo.
Sapphire wychowała się w sierocińcu, w dniu osiemnastych urodzin przeniosła się do innej, obcej krainy. Dowiedziała się w niej że jest księżniczką, która musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dziewczyna spotyka Ashes, wiedźmę cienia, pomiędzy nimi rodzi się wzajemna fascynacja. Co z tego wyniknie? Czy może zaufać wiedźmie cienia?
Jak mnie ta książka wynudziła. Jeżeli nie wierzycie to ma niecałe 400 strona a czytałam to ponad 2 tygodnie. Jakie to było ciężkie w odbiorze to ja nie mam pytań.
Książka przypominała mi bardzo inne dzieła literackie i to takie znane jak Dwory czy też Cień i Kości. Nie wiem czemu te dwie książki tutaj najbardziej widziałam, może poszła tutaj delikatna inspiracją, kto wie.
Z głównymi bohaterkami w ogóle się nie związałam. Losy Sapphire w ogóle mnie nie zaciekawiły, niby chciałam poznać jej przeszłość ale nie za wszelką cenę. Gdy pojawiła się Ashes liczyłam na rozwój wydarzeń, ale nadal było nudno.
Niektóre sceny były dla mnie niezrozumiałe. Miałam wrażenie że były tu z przypadku. Pojawiły się a ja zastanawiałam się jaki miały związek z resztą treści, nie widzę do teraz a skończyłam już czytać tę książkę.
Zakończenie, myślałam że nie może być gorzej a jest. Gdy dowiedziałam się że tu będzie drugi tom to miałam ochotę wyrzucić książkę do kosza, gdyż niczego mi nie wyjaśniła, nie zaciekawiła mn...