Początkowo, kiedy zaczynałam przygodę z Elizabeth Haynes, i jej debiutem” W najciemniejszym kącie” byłam przekonana, że wszystkie te wysokie oceny, które dotyczą tego thrillera, są delikatnie pisząc z lekka zawyżone… ale to była pierwsza myśl i w dodatku błędna :)
Z każdą przeczytaną stroną napięcie stopniowo wzrastało, aż nabrało tak wielkich rozmiarów, że zatraciłam się w książce całkowicie…
Nie będę wdawać się w szczegóły, bo nigdy nie lubiłam i nie chciałam streszczać zbyt dokładnie, co by nie zabierać innym tego czytelniczego „smaka”, ale mogę jedynie uogólnić, pisząc co wywarło na mnie takie duże wrażenie…
Otóż zostaje nam przedstawiony niewiarygodny obraz ludzkiej psychiki; wpływ jednych osób na drugich, ich manipulacja, a nawet powolna zdolność przejmowania kontroli nad czyimś życiem. (Czasami opisy tego są naprawdę przerażające.)
Z wielką dokładnością, zostały ukazane wszystkie zachowania sprawcy, któremu wszyscy początkowo wierzą, bo potrafi udawać kogoś niemalże idealnego, i reakcje ofiary, która mimo wyrządzonej krzywdy i pewnie do końca życia nabytej traumy, musi poradzić sobie z dramatycznymi przeżyciami udowadniając wszystkim swoją rację i jedyną prawdę.
To pewnie ta prawda może jedynie przynieść jej spokój i być może szybsze zabliźnienie się wcześniejszych ran, wyrządzonych nie tylko na ciele, ale przede wszystkim w psychice i umyśle młodej dziewczyny… dlatego tak skrupulatnie, o nią walczy ryzykując wszystko, i zda...