Napoleon prowadził gwardzistów w kierunku La Haye Sainte i po 400 metrach przekazał dowodzenie Neyowi, a sam został z jednym batalionem przy szosie. Była to chwila symbolicznej wagi. Cesarz Napoleon z odkrytą głową pozdrawiał swoich weteranów, którzy szli po zwycięstwo.
Bataliony mijały go z okrzykiem "Vive I'Empereur!", okrzykiem, od którego drżały armie ówczesnej Europy. Chciał jeszcze podnieść ich na duchu i wskazał dłonią na rejon Pappelotte, gdzie czerniła się następna kolumna przybywających Prusaków. Krzyknął: "Żołnierze, oto Grouchy!" To wierutne kłamstwo nie miało już właściwie żadnego znaczenia. Gdy ostatni batalion wszedł w chmurę dymu, Napoleon włożył kapelusz i czekał .