Czy książka, która jest mroczna, zagmatwana, w sumie ponura i w której ostatnią stronę wita się z westchnieniem ulgi może się podobać? Może, bo nieustannie szukam ( chyba jak wszyscy ) wyjątkowych fabuł i niebanalnych historii.
W powieści autorka opowiada dzieje 14 letniej sieroty May Owens, która za drobne przewinienie zostaje zmuszona do przyjęcia dożywotnio roli zjadaczki grzechów. Wiąże się to z wzięciem na siebie grzechów wyznanych przez umierających ludzi. Ależ psychiczne obciążenie! Żeby jednak grzechy opuściły konającego, oczyściły jego duszę i przeszły na zjadaczkę - musi ona rytualnie na trumnie grzesznika spożyć odpowiadające przewinieniom pokarmy.
Pełnienie tej ważnej społecznie funkcji nie wiąże się jednak z szacunkiem, czy wdzięcznością, zjadaczka jest uważana za nieczystą, narażona na izolację, ostracyzm i niewiarygodną samotność.
Ale May się nie załamuje i nie poddaje, stara się za to odzyskać panowanie nad własnym życiem. Lubię powieści o mocnych kobietach, a May jeszcze dodatkowo daje się lubić.
Wszystko to rozgrywa się w społeczno - politycznych realiach XVI wiecznej Anglii ( choć autorka we wstępie uprzedza, że powieść to tylko historyczna fikcja ). Razem z bohaterami przemierzam mroczne średniowieczne uliczki, pełne nędzy, brudu, smrodu, żebraków, złodziei i wyrzutków. Odwiedzam mieszczańskie domy, rzemieślnicze zakłady, gospody, przekupki na targu, poznaję przepych królewskiego dworu i okrucieństwa rozgrywające się w pałacowych podziemiach. A najważniejsza w tym wszystkim jest tytułowa zjadaczka.
Powieść świetna, oryginalna i zaskakująca. Jednak wobec mnie - czytelnika, autorka dopuściła się kilku grzeszków. Żeby ją od nich uwolnić najpierw te grzechy wyartykułuję, potem przyporządkuję im potrawy, a na koniec dokonam rytuału ich zjedzenia.
1. Tort śmietankowy - za to, że ciężko się czyta. A jak ma się czytać, jeśli motywem przewodnim jest samo zło? Bo czymże, jeżeli nie złem, są grzechy - małe i duże, błahe i śmiertelne. Do tego śmierć, konający ludzie, niesprawiedliwość i rozpacz.
2. Lody waniliowe z gorącymi malinami - za kryminalną dworską intrygę i dochodzenie prowadzone przez May. Nie przekonał mnie ten wątek, śledztwo było zawiłe, pokręcone i ani trochę mnie nie zainteresowało. Wolałabym, żeby autorka znalazła inny pretekst do snucia opowieści o Zjadaczce Grzechów i odkryła jeszcze więcej tajników jej profesji. Tym bardziej, że ta funkcja zjadacza rzeczywiście istniała i przetrwała w Anglii do początków XX wieku.
3. Soczysty, świeży ananas - za zbyt pobieżne potraktowanie innych postaci kobiecych, których w powieści jest pełno. Aż żal, że ich potencjał nie został bardziej wykorzystany.
4. Lampka koniaku dla dezynfekcji - za zbyt dużą dla mnie ilość obrzydliwości. Za fetor, szczyny, fekalia, wymioty, opisy śmierci i tortur ludzi, uśmiercania zwierząt, za trąd, oszpecenia, i inne. Uff! Mój komfort został zaburzony. Straciłam apetyt. Chyba nic nie zjem.
Jednak zjadłam, wypiłam, rozgrzeszyłam, więc o uchybieniach nie pamiętam. Została mroczna - piękna - wyjątkowa baśń, której czytanie sprawiło mi mnóstwo przyjemności.