Kiedy sięgałam po tę książkę, miałam nadzieję, że będzie naprawdę ciekawa, ostatecznie historia dwóch żon tego samego człowieka, który na dokładkę umiera śmiercią tragiczną, brzmi obiecująco. Okazało się jednak, że jest to podręcznik do psychologii, który ktoś próbował fabularyzować.
Z Rity, czyli pierwszej małżonki tytułowego Adama, autorka uczyniła kobietę wampira, kobietę, która pragnie, by inne kobiety ją kochały, ale nigdy tego nie doświadcza. Może mieć za to każdego mężczyznę i zdaje się, że może ich również karać, jak jej się tylko podoba. Rita wszędzie widzi wzorce i zachowania, jakich nie znosi, choć wewnętrznie jest rzekomo zagubiona.
Anna, czyli druga żona Adama, okazała się zaś typową zakrzyczaną jednostką, która nie ma własnego zdania. Jedynie czepia się innych, wierząc, że ci ją zaakceptują i dadzą jakieś szczęście. Nienawidzi własnej matki, idealizuje ojca, boi się konsekwencji własnych czynów. Nauczona tego, że ma nienawidzić Rity, dokładnie to robi. Choć nie wiadomo, po co właściwie.
To jeden wielki manifest źle pojętej kobiecości. I choć oczywiście, wiele jest osób, które mają takie czy inne problemy, aż trudno uwierzyć w to, że dosłownie wszyscy w otoczeniu bohaterek są beznadziejni. Nie ma tam chyba ani jednego dobrego bohatera, poza narratorką, która objawia się tam niespodziewanie w epilogu, niczym jakiś dobry duch czuwający nad Ritą i Anną.
Nie. Niestety w ogóle tej książki nie kupuję, nawet w najmniejszym stopniu.