Bardzo podobał mi się początek. To oprowadzanie po ogrodzie zoologicznym i poznawanie go trochę z zaplecza było ciekawym przeżyciem.
Następnie zaczęły się przemyślenia religijne, co było jeszcze bardziej interesujące. Główny bohater Pi Martel czuje się mianowicie muzułmaninem, chrześcijaninem i wyznawcą hinduizmu jednocześnie. Sami przyznacie, że jest to dosyć niespotykana i, wydawać by się mogło, wybuchowa mieszanka. Pi pokazuje jednak, że te religie mają ze sobą wiele wspólnego i można je pogodzić. Wywiązują się z tego jego przekonania niezwykle ciekawe przemyślenia, dysputy religijne, które choć niektórym mogą wydawać się nudne i nie do przebrnięcia, to dla mnie były wyjątkowe.
Kolejna część "Życia Pi" to, można napisać, połączenie trochę zmodyfikowanego, ulepszonego "Starego człowieka i morze" Ernesta Hemingwaya oraz "Robinsona Crusoe" Daniela Defoe. Tutaj książka odchodzi od zmuszania czytelnika do własnych przemyśleń i stawia bardziej na rozrywkę, choć, oczywiście, są i tutaj ciekawe fragmenty.
I na zakończenie znowu powracamy do skłaniania czytelnika do głębszych refleksji poprzez niezwykle interesującą, alternatywną historię Pi Martela, co sprawia, że powieść zostaje z nami na dłużej.
Podsumowując więc, jest to dla mnie powieść idealna. Na początku skłania do przemyśleń, następnie stawia bardziej na rozrywkę, a potem kończy znowu zachęceniem do refleksji. Rozrywka i myślenie idą tutaj w parze i są bardzo dobrze wyważone. Baaardzo polecam!