Lubię wszelakie książki związane z wierzeniami Słowian oraz legendami i mitami z Europy Wschodniej, po które sięgam coraz chętniej i coraz częściej. Czytam nie tylko naukowe opracowania, ale również wszelkie książki inspirowane wierzeniami z naszego regionu geograficznego. Dlatego też już jakiś czas temu zwróciłam uwagę na książkę pt. "Rosyjska czarna magia". A, że o tej publikacji słyszałam wiele skrajnych opinii to tym bardziej postanowiłam ją przeczytać, żeby wyrobić sobie swoje zdanie.
W opisie książki jest napisane, że ta publikacja zachwyci badaczy tajemnic starożytności, słowiańskiej historii i pogańskiej tradycji...z tym, że niestety mnie nie zachwyciła.
W "Rosyjskiej czarnej magii" niestety nie znalazłam żadnych konkretnych, a już tym bardziej wiarygodnych informacji, które nawiązują do słowiańskiej historii czy wierzeń - bo wspomnienie raz czy dwa Welesa nie czyni z powyższej publikacji czegoś, co dotyczy pradawnych wierzeń i/lub rytuałów. Niestety przez większość książki miałam poczucie, że autorka po prostu wszystko sobie wymyśla jedynie ledwie ocierając się o prawdę.
Książka miała w rzetelny i szczegółowy sposób przedstawić nam zasady moralne, rzadkie doświadczenia oraz informacje dotyczące tego co kształtowało przedchrześcijańską historię na terenach centralnej Europy i rosyjskiej Azji. Tymczasem ja przez całą książkę miałam wrażenie, że autorka pisze o czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia.
Helvin w "Rosyjskiej czarnej magii" często wspomina o wierzeniach czy rytuałach, które stoją w sprzeczności z chrześcijaństwem czy też religiami judaistycznymi. Jednak to co znalazłam w powyższej książce to tak naprawdę historie bardzo luźno zainspirowane Biblią. I tu np. przyszłaby z pomocą bibliografia, która uwiarygodniła by wiele informacji zawartych w w tejże publikacji czy też w ogóle pozwoliła na jakąkolwiek weryfikację tego co podaje nam autorka - a bibliografii tu niestety brak.
Pod koniec czytania "Rosyjskiej czarnej magii" uświadomiłam sobie, że ta książka kojarzy mi się trochę z tymi wszystkimi opowieściami z dzieciństwa, którymi straszyło się młodsze dzieci z sąsiedztwa, żeby w końcu przestały się za nami włóczyć. Dla mnie to niestety ten sam poziom. A szkoda, bo temat można było naprawdę świetnie rozwinąć.
Muszę przyznać, że trochę smutno mi z tego powodu, że powyższa książka mnie tak bardzo rozczarowała. Jednak nie żałuję, że ją przeczytałam, bo uważam, że m. in. dzięki takim publikacjom jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane opracowania dotyczące Słowian, lokalnych wierzeń czy mitów. W każdym razie na szczęście jest w czym wybierać.