Lubię odkrywać nowe perełki, nowych autorów, których trzeba gdzieś tam wesprzeć, kiedy wchodzą na ten wymagający książkowy rynek oraz czasami zwrócić im uwagę na pewne niedociągnięcia, by byli lepsi w tym, co robią. Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania Chłopca bez przeszłości, uznałam, że ta powieść ma ogromny potencjał. Choć jest to właściwie trochę dystopijna wizja świata oraz science-fiction, po które nie sięgam zbyt często - i tak z ogromną ciekawością zaczęłam czytać tę książkę. Mogę więc w tej chwili przedstawić Wam swoje przemyślenia na jej temat.
Jest rok 2068. Jaś budzi się w zrujnowanym mieście i nie ma pojęcia, kim jest, gdzie jest i dlaczego się tam znalazł. Ba! Nie wie nawet, ile ma lat. Jedyną rzeczą, która może być jego wskazówką, jest zdjęcie przedstawiające prawdopodobnie jego rodzinę. Jaś stara się od tego momentu budować na nowo swoje życie i planować przyszłość. Szybko zdaje sobie sprawę jednak z tego, że nie wszyscy ludzie, których spotyka na swojej drodze, są dobrzy i przyjaźni. Wykorzystywany przez opiekuna, poniżany i wyśmiewany w szkole nie wie już, komu może zaufać. Do czasu, gdy spotyka mistrza sztuk walki, który bierze go pod swoją opiekę i uczy, w jaki sposób Jaś mógłby obronić się przed złem.
Zacznę od kilku słów na temat głównego bohatera. Jaś od pierwszej chwili, gdy go poznałam, wzbudził we mnie sympatię i współczucie. Wydawał mi się takim zagubionym, młodym człowiekiem, który chciałby po prostu żyć i radzić sobie na swój sposób. Wszystkie chwile, gdy spotykały go tak straszne rzeczy, jak wykorzystywanie do pracy, zmuszanie do usługiwania czy wyzwiska sprawiały, że miałam ochotę wejść do tej książki i go obronić. Tutaj autor zasługuje na ogromnego plusa, ponieważ tak dobra kreacja tego bohatera przyczyniła się do takich właśnie moich odczuć. Tak naprawdę, jeśli bohater zostaje dobrze przedstawiony – pewne jest, iż czytelnik zdoła w pewien sposób się z nim zżyć. Jednakże mam również pewną uwagę: Jaś jest przedstawiony tutaj jako siedmio/ośmioletni chłopiec, podobnie inne dzieci. Ich zachowanie jednak nie pasowało do tego wieku i wywoływało pewien zgrzyt. Myślę, że gdyby Karol Lipiński podwyższył wiek przedstawianych postaci (zarówno Jasia, jak i jego kolegów i koleżanek), pewne wydarzenia wyszłyby bardziej wiarygodnie.
Co do samej fabuły i akcji nie mam się do czego przyczepić. Opis może wydawać się komuś dość dziwny i nieco zagmatwany, jednak treść całkowicie niweluje takie odczucia. Autor ma świetne pióro, dzięki któremu tę książkę chce się czytać i co więcej - jej lektura to prawdziwa przyjemność. Obawiałam się trochę tego, że wydarzenia następujące po sobie mogą nie zachować logicznego ciągu zdarzeń. Na szczęście tak się nie stało i za to również duży plus dla autora - każde kolejne wydarzenie znajdowało jakiś swój powód, dla którego miało miejsce.
Historia ta jest momentami okrutnie ciężka i mroczna. Poczucie niesprawiedliwości, złość i smutek towarzyszą czytelnikowi przez pierwszą część powieści, aby potem zamienić się w coś na kształt podziwu dla głównego bohatera. Jaś to postać, którą będę wspominać z pewnego rodzaju smutkiem - głównie przez to, co musiał przejść.
Czy żałuję, że przeczytałam tę książkę? Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. Chłopiec bez przeszłości to historia faktycznie dość specyficzna, ale niepozwalająca na nudę u czytelnika oraz bardzo dobrze napisana. Szkoda tylko, że opis nie do końca zgadza się z treścią, ponieważ naprawdę liczyłam na tych kosmitów, no ale liczę na to, że Karol Lipiński zaspokoi moją ciekawość w kolejnym tomie.