Jest marzec 1895 roku. Drogą z Brive do Tulle, pokrytą ostatkami śniegu, których nie zdążyło stopić pierwsze wiosenne słońce, jedzie powoli rozklekotana bryka. Bryką powozi mężczyzna, koło czterdziestki. Wiezie ze sobą trzy smutne dziewczynki. W końcu zatrzymują się przed sierocińcem w Obazine, w dawnym opactwie. ... Niedługo potem wrota klasztoru się otwierają i wychodzi z nich ten sam, mężczyzna, który powoził bryką. Jest to jarmarczny handlarz- Albert Chanel. Wychodzi sam. Dziewczynki: Julię, Gabrielę i Antoninę, właśnie zostawił w sierocińcu i nie zobaczą go już nigdy więcej...
Tak zaczyna się historia słynnej Gabrieli Chanel. Lata młodości spędza w sierocińcu karmiąc się myślą, że kiedyś ojciec po nią wróci. Czas spędza na lekcjach prowadzonych przez zakonnice. Uczy się historii, geografii, katechizmu, ale przede wszystkim szycia. W całej późniejszej historii Coco da się zauważyć ślady tego surowego klasztornego życia. To właśnie lata spędzone w sierocińcu odcisnęły na niej największy ślad.
Książka opowiada o losach Chanel, począwszy od historii jej rodziny i pobytu w sierocińcu, aż do śmierci w 1971 roku. Coco Chanel była kobietą bardzo upartą i bardzo dumną. Od nikogo nie oczekiwała pomocy i pewnie dlatego dotarła tak wysoko. Była przy tym bezkompromisowa, miała swoje zdanie i postępowała na przekór wszelkim konwenansom. Pomimo, że odniosła ogromny sukces, miała wielu przyjaciół, mam wrażenie, że całe jej życie było morzem samotności. W duszy wciąż była małą dziewczynką z sierocińca, czekającą aż ojciec zabierze ją do domu.
Jest to książka dla osób zainteresowanych postacią Coco Chanel i lubiących czytać biografie. Co ważne- nie jest to biografia beletryzowana. Pojawia się w niej wiele francuskich nazw, co osoby nieznające tego języka, takie jak ja, może trochę denerwować.