Zaklęty książę, wyjątkowa dziewczyna, a także świat wypełniony namacalną indyjską tradycją. To wszystko możemy znaleźć w książce Colleen Houck, która dosyć szybko zdobyła popularność w szerokim gronie czytelników. W niesamowitym tempie podbiła światowe rankingi. Być może jest to zasługa niebanalnej tematyki, odbiegającej od obecnie rozchwytywanych książek fantasy.
Zacznę od tego, że "Klątwa Tygrysa" jest to powieść opowiadająca oczywiście o losach zwykłej nastolatki, której świat pewnego dnia staje na głowie. Kelsey mieszka w Ameryce, w stanie Oregon. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, dlatego dziewczyna pozostaje pod pieczą przybranych opiekunów. Szukając pracy wakacynej dostaje ofertę zatrudnienia w cyrku. Nastolatka szybko aklimatyzuje się w nowym miejscu. Szczególną jej uwagę przyciąga jednak biały tygrys. Niezwykle szybko udaje jej się nawiązać niesamowitą więź ze zwierzęciem. Pewnego dnia przybywa do cyrku tajemniczy mężczyzna, który chce kupić tygrysa i umieścić go w indyjskim rezerwacie. Kelsey dostaje propozycję opieki nad zaprzyjaźnionym drapieżnikiem i wybiera się w podróż do Azji. Gdy dociera na miejsce, wszystko okazuje się diametralnie inne niż mogło się wydawać. Z pozoru niewinna podróż staje się dla dziewczyny niebezpieczną przygodą.
Główną zaletą książki jest jej niepospolita tematyka. Autorka napisała ją po przeczytaniu sagi Zmierzch, co bardzo mnie dziwi i początkowo zniechęciło mnie do sięgnięcia po ten utwór. Powieść nie przedstawia współczesnych wampirów, wilkołaków czy czarodziei. Zwraca uwagę na całkowicie inne wątki. Dużą rolę odgrywają przede wszystkim indyjskie mity, które stanowią swoiste urozmaicenie w współczesnej literaturze młodzieżowej.
Następną dobrą cechą "Klątwy" jest wartka akcja. Książkę czyta się jednym tchem, głównie dzięki pasjonującym opisom poszczególnych przygód bohaterów. Autorka nie pozwala nam się nudzić. Osobiście miałam obawy, czy aby na pewno nasze postaci przeżyją. Wiem, że w większości tego typu histori dobro zawsze zwycięży, itd., ale jest to pierwsza historia, która nabawiła mnie jakichkolwiek wątpliwości.
Bardzo cieszę, że się, że wątek miłosny nie zdominował reszty. Nie zajmuje nas tylko to, kto z kim będzie, jak w większości współczesnych dzieł. Myślę, że mimo wszystko zakończenie jest w pewnym stopniu zaskakujące. Wiemy, że ostatecznie nie jest to koniec serii, ale pomimo to uważam, że ostatnie strony stanowią ciekawe podsumowanie.
Trochę absurdalna wydaje mi się za to ta "rzeczywista" część książki. Wszystko pięknie i wspaniale. Kelsey jedzie sobie do Indii, a jej opiekunowie praktycznie od razu zgadzają się wysłać swoją podopieczną "na drugi koniec świata". Na dodatek tylko pod opieką zupełnie obcego mężczyzny i w towarzystwie dzikiego kota.
Podsumowując jednak wszystkie za i przeciw, uważam, że książka jest naprawdę warta polecenia. Po przeczytaniu zostawia charakterystyczny niedosyt i pytanie "A co dalej?". Z radością i niecierpiwością sięgnęłam więc po drugą część. :-)