Z perspektywy człowieka, który poświęcił życie na poszukiwanie odpowiedzi, podsumowanie jest z reguły słodko-gorzkie. Bycie realistą nie pozwala na większy komfort. Jeśli do tego pracuje się nad fundamentalnymi problemami rzeczywistości, to wątpliwości i pytania o sens doskwierają. Fizyk Lee Smolin wybrał niewdzięczny kierunek pracy zawodowej, który prawie na pewno musiał się skończyć brakiem przełomu i zmęczeniem. Mimo tego, nie żałuje. Czego szuka? Kontynuuje stawianie pytań o tajemnicę, która zaangażowała Einsteina na dłużej niż teoria względności. W efekcie czego, trzy ostatnie dekady życia szukał dowodów na to, że świat nie może być niedeterministycznie kwantowy na podstawowym poziomie, jak opisali go Bohr, Heisenberg i Born. Oni musieli się mylić w tym antyrealistycznym założeniu, które tworzy nieprzekraczalną barierę dla poznawalności. "Niedokończona rewolucja Einsteina. W poszukiwaniu tego, co leży poza granicami teorii kwantowej" jest zdaniem relacji ze stuletnich zmagań o prawdę o świecie na głębszym niż kwanty poziomie. Nieintuicyjność, nielokalność, dziwna przypadkowość wyników - to wystarczające powody według Smolina, by szukać poprawniejszego opisu.
Struktura książki jest prosta: podstawy kwantowe w wersji kanonicznej, przykłady odradzania się realizmu i własne przekonania autora. Subiektywna narracja, to z jednej strony mocna strona książki, z drugiej przyczyna moich wątpliwości prowadzących do odczucia, że część czytelników może pogubić istotę. Poleciłbym początkującym wcześniej lekturę porządkującą pewne skróty Smolina (*). Dopiero wtedy, całość dramatu niezgody 'dysydentów kwantowych' nabierze odpowiedniego umocowania. Pokazując, że niepowodzenie Einsteina wynikało z jego niezrozumienia, że fizykalny świat nie jest lokalny (str. 79), wydobywa na światło dzienne te koncepcje realistów fizycznych, które pozbawiają kwantowy świat indeterminizmu, zachowując jego globalne splątanie (czyli założenie, że fizyczna rzeczywistość podlega interakcji nie tylko w ramach najbliższego otoczenia).
Ponieważ fizyka kwantowa stanowi wyzwanie nie tylko na poziomie technikaliów, ale chyba przede wszystkim na poziomie zderzenia z zasadniczymi pytaniami o: mechanizmy istnienia, obiektywność dostępności świata, realizm tego, co badamy, sens nauki, to bardzo filozoficzne stwierdzenie Smolina nie powinno dziwić (str. 208):
"Rzeczywistość, której my, realiści szukamy, to świat taki, jaki jest, albo byłby, bez naszej w nim obecności. Subiektywne prawdopodobieństwa, którymi kierują się podejmujący decyzje w sprawie obstawiania wyników, nie są częścią tego świata, ponieważ nie byłoby ich, gdybyśmy nie istnieli. Problem nie w tym, czy podejmujący decyzje obserwatorzy są realni, bo przecież z cała pewnością istniejemy. (...) Problem w tym, czy jesteśmy w stanie sprostać zadaniu, przed jakim stoi fizyka, gdy celem jest opisanie świata i atomów w sposób całkowicie niezależny od tego, czy istniejemy."
Duże partie tekstu, osobom które utylitarystycznie skupiają się na tym, co da się policzyć, wydadzą się jałowe, przesadnie wydumane, pozbawione wartości. Stawka, jak stara się pokazać Smolin, jest jednak zbyt wysoka, by zaniechać starań o głębsze zrozumienie. Każda z przywołanych w książce alternatyw wyjaśnienia fizykalnych podstaw (wieloświat, fala pilotująca, kolaps falowy, dekoherencje w ramach informatyki kwantowej) ma swoje wady i zalety. Najgorsze jest to, że na razie nie ma metod eksperymentalnych do rozróżnienia, które podejście jest słuszne. Fizyk szczerze wyznaje, że najprawdopodobniej jego propozycje wyjaśnienia fenomenów kwantowych na gruncie realizmu okażą się niepoprawne (str. 288), ale sam proces krytycznej analizy zawiłości wciąż motywuje go do pracy.
"Niedokończona rewolucja Einsteina", już tylko oceniając ją z mojej perspektywy oczekiwań, jest dobra w tych fragmentach, gdy pokazuje słabości każdego podejścia do świata atomowego. Nieco pogubiłem się w zawiłościach analiz prawdopodobieństwa różnych gałęzi dekoherencji w modelu wieloświatów (str. 200-207). Z drugiej strony, za bardzo ciekawe uważam syntetyczne przedyskutowanie propozycji powrotu do procesu formułowania podstawowych zasad, z których powinno się następnie wyprowadzać hipotezy i modele rzeczywistości (str. 264-276). To taka rzadka odwaga powrotu do źródeł, by jeszcze raz przedyskutować to, co większości praktykującym fizykę nie przychodzi już do głowy. Smolinowi, skostniały akademicko-ustrukturalniony świat z dogmatami kopenhaskiej interpretacji kwantów, nie odpowiada. Pewien paradoks z obecną sytuacją w obszarze podstaw kwantowych polega dla mnie na tym, że miarą konserwatyzmu naukowego jest antyrealizm, postawa odrzucająca istnienie obiektywnej uniwersalnej rzeczywistości. Chyba wizje dzieci rewolucji sprzed stu lat wymagają nowych odważnych wyzwań i pokolenia kontrrewolucjonistów badawczych. Czy mechanika kwantowa, jak sugeruje autor, jest niekompletna? To pytanie, którego sens trzeba dobrze zrozumieć, by publicznie stawiać problem. Ponieważ mechanika kwantowa, obok teorii względności, doczekała się skrajnego odbioru społecznego - od odrzucenia po uwielbienie, warto najpierw zrozumieć, w jakim sensie można głosić jej błędność, niezupełność. Mimo takich zastrzeżeń budujących opiniowaną książkę, to dzięki tej teorii jest możliwa cała elektronika ostatniego półwiecza. Problem z kwantami tkwi na zupełnie innym poziomie.
Pracę Smolina polecam każdemu, kto już oswoił się trochę z współczesną fizyką (np. przeczytał książkę Hobsona). Nieco inaczej widziałbym konstrukcję tekstu i inaczej rozłożyłbym akcenty, stąd ostateczna ocena jest dobra. Jednak odwaga w formułowaniu fundamentalnych sądów, potraktowanie problemu bardzo 'niskopoziomowo', czyli pytając o podstawy nauki i potrzebny nam ludziom poziom obiektywizmu, zasługują na wyróżnienie.
DOBRE - 7/10
=======
* Na przykład: "Kwanty dla każdego", Art Hobson, Prószyński-ka 2018