„Judas” autorstwa K.C.Hiddenstorm to kolejny ognisty oraz namiętny romans w dorobku tej autorki. Było to również moje kolejne spotkanie z twórczością tej pisarki, które niestety odrobinkę mnie rozczarowało. Spokojnie, nie mówię, że tytuł ten jest zły, okropny i macie go unikać, po prostu czegoś mi w nim zabrakło.
Gdy Layne Morgan decydowała się wyjść za mąż, najwyraźniej myliła pożądanie z miłością. Vincent Morgan autentycznie ją zauroczył. Gwałtowne uczucie przyćmiło zdrowy rozsądek i Layne została jego żoną, choć w głębi duszy czuła, że będzie miała przez niego kłopoty. Jednak prawdziwy szok piękna pani prawnik przeżyła dopiero wtedy, kiedy jej przeczucia się potwierdziły. Okazało się, że pod przykrywką prowadzonej firmy Vince handluje kokainą, a na obciążających dokumentach widnieją podpisy… Layne.
Wściekła żona mafiosa postanawia coś z tym zrobić. Coś definitywnego, co z pewnością zaszkodzi panu Morganowi. Zabiera feralne dokumenty, wsiada do samochodu i… utyka w korku. Wieczne korki! Nie zamierza się jednak poddać. Porzuca auto ― dalej idzie piechotą. Niestety, w ciemnym zaułku traci przytomność. Odurzona chloroformem, budzi się w zatęchłej piwnicy. Czyżby to Vincent dowiedział się o jej zamiarach i postanowił ją w ten nieprzyjemny sposób powstrzymać? Czy zielonooki Judas pracuje dla męża Layne? A może sprawy mają się zupełnie inaczej?
Dla Layne Morgan rozpoczyna się niebezpieczna gra o życie. Czy zdoła je ocalić?
Hiddenstorm doskonale wie, jak zacząć swoją przygodę z przytupem (i to dosłownie). Już od samego początku autorka rzuca swojego czytelnika na głęboką wodę. Nie ukrywam, na początku byłam strasznie zdezorientowana i zamiast w pełni delektować się lekturą, w mojej głowie co rusz pojawiały się pytania: „ale jak, kto, gdzie i kiedy?”. Może i z czasem pisarka pozwala nam poznać przeszłość (poprzez wspomnienia głównej bohaterki), jednak ja na jej miejscu rozpoczęłabym tę historię od jednego, bądź dwóch wprowadzających rozdziałów.
„Judas” to przede wszystkim tytuł, w którym królują emocje, akcja oraz tajemnice. Co tu dużo mówić, to historia, w której bohaterowie najpierw coś robią, a dopiero później myślą, czy dobrze zrobili - przez ciągłą akcję brak jest czasu na zastanawianie się.
Kolejną zaletą tej pozycji jest jej objętość - historia liczy niewiele ponad 250 stron, co w połączeniu z dużą czcionką oraz prostym stylem autorki sprawia, że tytuł ten pochłonęłam w towarzystwie zaledwie jednego kubka mojej ulubionej herbaty.
Moją ulubioną bohaterką tej historii jest bez wątpienia Layne. Reszta bohaterów wydawała mi się dość nijaka, za to Morgan w pełni przyciągnęła moją uwagę. Co tu dużo mówić, to silna i pyskata babka, która nadała charakteru całej fabule. Coś czuję, że na żywo bardzo szybko znalazłybyśmy wspólny język.
Skoro jest to romans, w mojej recenzji nie mogło zabraknąć kilku słów na temat scen erotycznych. Przyznam, że sceny łóżkowe momentami były kontrowersyjne oraz wyzywające, jednak nie ma co się dziwić, ponieważ taka jest właśnie twórczość Hiddenstorm.
Czy książkę polecam? „Judas” nie należy do złych książek, jednak sposób przedstawienia tej historii nie do końca mnie kupił. Coś czuję, że gdyby była to moja pierwsza styczność z twórczością Hiddenstorm byłabym zachwycona, a tak czuję niestety pewien niedosyt. Jeśli uwielbiasz sięgać po lekkie, pełne tajemnic romanse, to koniecznie sięgnij po ten tytuł, a kto wie, może Tobie spodoba się bardziej?